Po środowym etapie zakończonym strajkiem kolarzy organizatorzy zdołali dogadać się z zawodnikami i szefami ich grup w celu wyjaśnienia sobie wszelkich niejasności, a ponadto postanowili skrócić etap o rundy rozgrywane przed finiszem w samym Rzeszowie – zamiast planowanych trzech, kolarze przejechali tylko jedną.
Bez zmian pozostała za to pogoda – podobnie jak niemal w całej Polsce, tak i we wschodnich rejonach kraju, gdzie znajdują się kolarze, było mokro, zimno i wietrznie, a niewielkim pocieszeniem dla zawodników mógł być fakt, że tym razem nie było większych problemów z opadami deszczu, pomimo chmur wiszących nad Rzeszowem.
Na trasie czwartkowego odcinka, podobnie jak podczas wcześniejszych etapów, bardzo aktywnie prezentował się Marcin Sapa. Zawodnik reprezentacji Polski świetnie jechał już we wtorek oraz podczas anulowanego środowego etapu, gdzie zyskał sporo punktów na poszczególnych premiach, jednak z powodu strajku jego wysiłek poszedł na marne. W czwartek Sapa zaatakował ponownie, tym razem z Marco Bandierą, Denisem Flahautem, Aleksandrem Pliuschinem oraz Perriq'em Quemenuerem i znów, tak jak wcześniej, niezmordowanie walczył o uzyskanie jak największej ilości punktów. Ostatecznie zarówno na lotnych premiach w Kraśniku i Biłgoraju oraz na górskiej w Leżajsku był drugi.
Ucieczka z Polakiem w składzie, podobnie jak wszystkie wcześniejsze próby podejmowane przez kolarzy na poprzednich etapach, została doścignięta przez peleton, co nastąpiło jeszcze przed dojazdem do Rzeszowa. Zmęczony Sapa nie zdołał się w nim następnie utrzymać i na mecie był 109., jednak objął prowadzenie w klasyfikacji aktywnych i osiągnął swój cel.
Na ulicach miasta nie oglądaliśmy wyłącznie przejazdu całego peletonu, gdyż jeszcze przed rozpoczęciem jedynej rundy w centrum z dużej grupy odrywać zaczęli się kolejni kolarze. Liczba tych ataków była całkiem spora i na czele znajdowały się coraz to inne kilkuosobowe grupki, a szarża jednej z nich okazała się w końcu decydująca dla losów całego etapu. Luca Barla, Francesco Gavazzi, Bram De Groot i Lars Bak uzyskali kilkanaście sekund przewagi nad peletonem, a następnie dali się jeszcze doścignąć przez kolejnych ośmiu kolarzy i dwunastka zawodników pomknęła do mety.
Na finiszu z tej grupki zdecydowanie najszybszy okazał się Joergen Roelandts, reprezentujący barwy zespołu Silence-Lotto mistrz Belgii, który z dobrej strony prezentował się już podczas końcówek poprzednich etapów. Na drugim miejscu metę osiągnął Hiszpan Jose Rojas Gil i dzięki przewadze uzyskanej nad peletonem oraz czterem sekundom bonifikaty właśnie on objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Z kolei dotychczasowy lider, Allan Davis był wprawdzie najszybszy z dużej grupy, jednak i tak stracił dwanaście sekund do uciekinierów i po pięciu etapach plasuje się na piątym miejscu. Na pocieszenie Australijczykowi pozostało utrzymanie prowadzenia w klasyfikacji punktowej.
W piątek rozegrany zostanie szósty etap, który będzie miał zapewne bardzo duże znaczenie dla rozstrzygnięcia całego Tour de Pologne – kolarze wjeżdżają bowiem w góry i czeka ich teraz pokonanie odcinka z Krynicy Zdroju do Zakopanego, liczącego 201 kilometrów.
Wyniki piątego etapu:
1. Joergen Roelandts (Belgia) - 5:18:59
2. Jose Rojas Gil (Hiszpania)
3. Steven De Jongh (Holandia)
4. Peter Wrolich (Austria)
5. Francesco Gavazzi (Włochy)
6. Gregory Rast (Szwajcaria)
7. Marcus Burghardt (Niemcy)
8. Franco Pelizotti (Włochy)
9. Luca Barla (Włochy)
10. Lars Bak (Dania) – wszyscy ten sam czas
Klasyfikacja generalna:
1. Jose Rojan Gil (Hiszpania) - 16:00:51
2. Lars Bak (Dania) +00:02
3. Steven De Jongh (Holandia) +00:05
4. Allan Davis (Australia) +00:07
5. Francesco Gavazzi (Włochy) +00:08
6. Marcus Burghardt (Niemcy) +00:09
7. Luis Leon Sanchez Gil (Hiszpania) +00:10
8. Murillo Fischer (Brazylia) +00:11
9. Peter Wrolich (Austria) +00:11
10. Bram De Groot (Holandia) +00:11