Do skandalu doszło podczas zawodów Fiorenzuola d'Arda. Choć rosyjscy sportowcy mają zakaz startów w międzynarodowych zawodach pod auspicjami UCI, to i tak rywalizowali z innymi. Mało tego, prezentowali się na tyle dobrze, że potrafili zająć miejsca na podium. Jak to w ogóle możliwe?
Okazuje się, że rosyjscy zawodnicy dołączyli do katalońskiego klubu kolarskiego "Escola Ciclisme Catalunya". I dzięki temu mogli ominąć międzynarodowy zakaz i stanąć na starcie. Nie zostały zweryfikowane ich paszporty. To oburzyło trenera reprezentacji Polski, Andrzeja Tołomanowa.
- To nie jest ich pierwszy start. To świetna wynikowo kadra, która ma za sobą bardzo dużo sukcesów. Nie sposób jej nie rozpoznać. Nazwiska się zgadzają, to są ci sami ludzie, a startują pod innymi barwami narodowymi. Czujemy się oszukani, choć nawet trudno powiedzieć przez kogo - powiedział w rozmowie z portalem sport.tvp.pl.
- To jasne, że Rosjanie będą kombinować jak wystartować. To jednak oznacza, że albo przepisy są dziurawe, albo ktoś przymyka oczy na pewne rzeczy. To przecież jest tak, jakby ktoś złapał sportowca na dopingu w tym roku, a on zmienił nazwisko i mógł startować nadal z czystą kartą - dodał Tołomanow.
Nie tylko Polacy protestują. Również ukraińska federacja złożyła pismo do UCI, by wyjaśnić tę sprawę. Trener Polaków dodał, że wcześniej zezwalano na starty Rosjan w wyścigach, jeśli ci byli zatrudniani przed wybuchem wojny. Tu jednak jest mowa o nowym zespole.
- Takie podejście do sankcji w sporcie powoduje, że Rosjanie śmieją się nam w twarz. Nie powinniśmy im na to pozwolić - dodał szkoleniowiec.
Czytaj także:
"Rene Higuita, Rene Higuita" - lapsus polskiego komentatora na antenie
Wielki sukces Polki w Tour de France. Profesorska jazda!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami