Koronawirus. Żużlowi-amatorzy dostarczają leki do aptek. "Zagrożenie nie minęło"

Materiały prasowe / Mateusz Kozanecki / Cezary Kozanecki
Materiały prasowe / Mateusz Kozanecki / Cezary Kozanecki

- Od 1 września praktycznie nie ma chwili, żeby w aptece nie było żadnego pacjenta - tłumaczy Artur Kruszyk, dostawca leków, a po godzinach żużlowiec-amator. Zawodnikom udało się wrócić na tor, choć muszą przestrzegać surowych reguł.

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedy w marcu wybuchła pandemia koronawirusa w Polsce, ludzie zaczęli szturmować apteki. Pojawiło się zagrożenie, że zabraknie leków dla chorych np. na cukrzycę, nadciśnienie czy raka. - Kiedy wszystko zaczęło znikać z półek, zaczynaliśmy pracę o 4 - opowiadał w kwietniu Cezary Kozanecki, przewoźnik leków, po godzinach żużlowiec-amator.

Od 25 lat jest związany z branżą farmaceutyczną, ponadto od blisko dekady jeździ amatorsko na żużlu. Pandemia wywróciła większość planów do góry nogami.

Zagrożenie nie minęło

W szeregach Amatorskiego Klubu Żużlowego Speedway Ostrów znajduje się trzech przewoźników leków, których zadaniem jest obsługa aptek w południowej Wielkopolsce. Wszyscy zgodnie przyznają, że zagrożenie związane z pandemią koronawirusa nie minęło i w dalszym ciągu należy zachowywać środki ostrożności.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Lwy wróciły do gry o play-offy. Zobacz skrót meczu Motor Lublin - Eltrox Włókniarz Częstochowa

- Sama specyfika naszej pracy się nie zmieniła. Dostawy cały czas wyglądają podobnie - tłumaczył Grzegorz Stępniewski w rozmowie z WP SportoweFakty. - Jak pojawiły się pierwsze zachorowania to było dużo paniki i wszystko nagle zaczęło znikać z półek - dodał.

Na przełomie kwietnia i maja zrobił się chwilowy zastój - obroty i zamówienia znacznie się zmniejszyły. Taki stan trwał jednak bardzo krótko i szybko wszystko wróciło do "normy". - Niektóre apteki mówią, że nigdy w sierpniu nie osiągnęły takich obrotów jak w tym roku - ocenił Artur Kruszyk, pełniący w AKŻ Speedway Ostrów funkcję wiceprezesa.

Kupują dużo leków

- Od 1 września da się zauważyć wzmożony ruch, od kiedy dzieci poszły do szkoły. Praktycznie nie ma chwili, żeby w aptece nie było żadnego pacjenta - skomentował Kruszyk.

Sytuacja wygląda jednak inaczej niż w połowie marca, kiedy ludzie zaczęli szturmować apteki. Dostawcy zauważyli jednak inną, niepokojącą tendencję związaną ze sprzedażą leków.

- Polacy kupują dużo leków. Większość aptek ma realizowane dwie dostawy dziennie i to nie z jednej, ale najczęściej trzech, czterech hurtowni. To naprawdę dużo - powiedział Grzegorz Stępniewski.

Dodał także, że apteki również wykorzystują fakt, że dostawy są darmowe. Dochodziło do sytuacji, że całe zamówienie składało się z... łańcuszka do smoczka i kierowca tę dostawę musiał zrealizować, zachowując przy tym środki ostrożności

- Staramy się przestrzegać reżimu sanitarnego. Apteki również wymagają od nas, abyśmy nosili maseczki podczas dostawy. Obawiamy się zapowiadanej drugiej fali i tego, żeby nie zachorować. Aby choroba nie wyeliminowała nas z pracy - przekazał Artur Kruszyk.

Jazda w nowej rzeczywistości

Z reguły sezon żużlowy startuje na początku marca. Z powodu pandemii i zamknięcia obiektów sportowych. Amatorzy z Ostrowa pierwszy trening zdołali odjechać dopiero po wprowadzeniu pierwszego etapu odmrażania sportu.

- Kiedy zniesiono pierwsze ograniczenia udało się odjechać pierwsze treningi w Dalabuszkach koło Gostynia, nie licząc lutowego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych na zawody. W Ostrowie po raz pierwszy jeździliśmy dopiero w lipcu - powiedział prezes i zawodnik AKŻ-u Cezary Kozanecki.

Kluby z PGE Ekstraligi mogły wyjechać na swoje tory wcześniej. Wykorzystali to zielonogórscy amatorzy, którzy zorganizowali pierwszy trening w nowej rzeczywistości.

- Nasz pierwszy trening na stadionie miał miejsce w Zielonej Górze, dzięki uprzejmości kolegów z AKS Chóragan Riders. Ekstraligowe obiekty były już wtedy dostępne, a I-ligowe, jak ten w Ostrowie, jeszcze nie - wspomniał Kozanecki.

Teraz sezon powoli zbliża się do końca. Amatorom z Ostrowa udało się odjechać już blisko dziesięć treningów, a w planach są kolejne. W dalszym ciągu jednak muszą stosować się do surowych wytycznych.

- Tam, w Zielonej Górze, było zderzenie z nową rzeczywistością. Jazda w małej grupie, bez mechaników. Cieszymy się, że możemy swoją pasję kontynuować. Czekamy na powrót do pełnej normalności. Ludzie podchodzą i pytają, czy mogą zobaczyć. Ostatnio mieliśmy sytuację, że przyjechała rodzina z Gliwic, która chciała obejrzeć nasze poczynania - zakończył zajmujący się transportem leków zawodnik AKŻ Speedway Ostrów.

Czytaj także:
Były żużlowiec z Holandii: Sport dopiero powoli budzi się do życia. Żużla nie będzie zbyt wiele
Serie A. Sinisa Mihajlović: Przestrzegałem wszystkich zasad

Źródło artykułu: