Władimir Putin i Aleksandr Łukaszenka stali się wrogami. Przez koronawirusa

Getty Images / Mikhail Svetlov / Władimir Putin (z lewej) i Aleksandr Łukaszenka podczas pokazowego meczu hokejowego w lutym 2019, w Soczi.
Getty Images / Mikhail Svetlov / Władimir Putin (z lewej) i Aleksandr Łukaszenka podczas pokazowego meczu hokejowego w lutym 2019, w Soczi.

A poróżnił ich... sport. A właściwie podejście do niego w czasach pandemii. Rosjanie zamknęli profesjonalny sport na cztery spusty, Białorusini nadal grają. I to przy kibicach na trybunach.

[tag=1076]

Rosja[/tag] to drugi - po USA - najbardziej dotknięty pandemią koronawirusa kraj na świecie. Prawie 300 tysięcy zakażonych, prawie 3 tysiące zmarłych, a epidemia dopiero się rozwija. Mimo wprowadzenia wielu obostrzeń (podobnych jak na całym świecie) dynamika rozprzestrzeniania się zarazy wcale nie hamuje.

Białoruś? Tutaj statystyki również nie spadają. Epidemia się nie zwija - według władz. Ponad 30 tysięcy przypadków zakażenia (10 razy mniej niż w Rosji, ale też Białorusinów jest około 15 razy mniej niż Rosjan), niespełna 200 zgonów (dane podawane przez reżim, kwestionowane przez obserwatorów). Obostrzenia? Praktycznie nie ma. Prezydent Alaksandr Łukaszenka apeluje do mężczyzn, aby nie spotykali się teraz z kochankami i pili dużo wódki. To ma zapobiec epidemii.

"Łukaszenka to szaleniec"

Władimir Putin z zazdrością patrzy na swojego "przyjaciela" z Białorusi. Przyjaciela wzięliśmy w cudzysłów, bo z wielu stron dobiegają informacje, że obaj przywódcy od jakiegoś czasu nie rozmawiają ze sobą. Poza kilkoma innymi czynnikami, chodzi o sport. O dokładniej o to, jak oba kraje zachowały się w dobie pandemii.

ZOBACZ WIDEO: Polski trener mówi o powrotach piłkarzy, którzy przeszli COVID-19. "Bez maksymalnych obciążeń nawet przez 6 tygodni"

Liga białoruska jest jedyną w Europie, której nie zatrzymał koronawirus. Mało tego. Władze tego kraju nie wprowadziły nawet zakazu udziału publiczności. Nadal na stadionach są kibice. Choć trzeba przyznać, że to nie są tłumy. Średnio spotkanie gromadzi mniej więcej tysiąc fanów. Byłoby pewnie więcej, ale część białoruskiego społeczeństwa boi się jednak zarazy.

Białoruskiej piłki nie zatrzymało nawet wykrycie dwóch przypadków COVID-19 wśród zawodników (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ >>). - Niech odpoczną i wrócą za tydzień czy dwa - miał skomentować Łukaszenka. I nakazał przełożenie meczów FK Mińsk oraz Arsenalu Dzierżyńsk.

- Łukaszenka to szaleniec - atakują proputinowskie media.

Prztyczek wymierzony Putinowi

O zmianę podejścia do pandemii apeluje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), apeluje Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ). - Na Białorusi przyszedł czas na niezwłoczne i szerokie działania na rzecz tzw. dystansu społecznego i przeniesienie wszystkich imprez masowych – to słowa ambasador ONZ na Białorusi, Joanny Kazany-Wiśniowieckiej.

W odpowiedzi Łukaszenka zorganizował uroczystą defiladę z okazji 75-lecia zakończenia II wojny światowej. Na ulicach Mińska pojawiło się kilka tysięcy żołnierzy, w tym zaawansowani wiekiem weterani. Prezydent Białorusi był uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Niech pokażą naszą defiladę w telewizji rosyjskiej - czerpał satysfakcję z kolejnego prztryczka, którego wymierzył Putinowi. - Skoro oni się przestraszyli jakiegoś tam wirusa, to znaczy, że są tchórzami.

Putin defiladę w Moskwie odwołał. Nie skomentował słów Łukaszenki. Putin odwołał również piłkarską ligę rosyjską.

Putin kocha sport

Ostatni mecz w Rosji odbył się 16 marca. FC Tambow wygrał 3:0 z Krylią Sowietow. Do zakończenia sezonu brakuje jeszcze rozegrania ośmiu kolejek ligowych. Wedle najnowszych planów sezon ma zostać wznowiony 21 czerwca. - Ha, ha - Łukaszenka znów kpi z potężnego sąsiada. - A my gramy. Bo sport jest bardzo ważny dla społeczeństwa.

Do tego Putina przekonywać nie trzeba. Putin kocha sport. Judo, karate, hokej - te dyscypliny uprawia nadal czynnie, Formuła 1, szachy, piłka nożna - te uwielbia oglądać. Często pokazuje się na sportowych arenach, jak trzeba broni rosyjskich zawodników oskarżanych o doping (TUTAJ skrytykował jedną z decyzji WADA - KLIKNIJ >>).

- Nasz prezydent z bólem serca poprosił, aby sportowcy zawiesili swoje występy - tłumaczył Dmitrij Pieskow, rzecznik Putina.

Kilkanaście dni później Pieskow został zakażony. Tak jak jego żona, Tatiana Nawka - mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie figurowym.

Rekordowo niskie poparcie 

Ale dość tych upokorzeń. Putin nie zapomni Łukaszence: ani defilady z okazji zakończenia II wojny światowej, ani tego, że nie zawiesił rozgrywek piłkarskich (choć podobno jeszcze bardziej zdenerwowało go dokończenie ligi hokeja na Białorusi). Doskonale wie, że sportem i dożynkami przekonuje się ludzi do siebie. Ani jednego, ani drugiego na razie nie ma. Odwołał.

- W okolicach Moskwy mieszka spora część rodziny mojej żony - powiedział nam w jednej z rozmów włoski dziennikarz Alberto Dolfin. - Jej mama, Ludmiła, pomaga 91-letniej babci, Klawie. Obie są obecnie w oddalonym o ponad 70 km na północ od stolicy Rosji mieście, Siergijew Posad. Nie wychodzą z domu, kraj jest zamknięty.

Mimo nadal fatalnych statystyk (mała liczba zgonów zarówno w Rosji, jak i na Białorusi, jak uważają dziennikarze "Financial Times" i "New York Times", jest wynikiem oszustwa i ukrywania prawdy) Rosja się powoli otwiera. Gospodarka musi przecież ruszyć. Poparcie dla Putina spadło do rekordowo niskiego poziomu. Wedle ostatnich danych popiera go zaledwie 59 proc. Rosjan.

A Łukaszenka? - Nie rozumiem Władimira, nie wiem, kto go omotał, że zrobił tyle głupot - śmieje się w kontrolowanych przez siebie mediach. - Nie trzeba było nic zamykać, oglądać mecze, pić wódkę i bawić się. To najlepsza recepta na koronawirusa.

Putin nie skomentował. Z pewnością planuje zemstę. Będzie słodka. Przecież białoruska gospodarka jest zależna od rosyjskich pieniędzy jak gra Barcelony od formy Leo Messiego. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.



Źródło artykułu: