Piotr Tomasik: Czekamy na sukces pełną gębą

Chyba każdy z nas w ostatnich tygodniach kilka razy poczuł dumę. Dumę z bycia Polakiem. A wszystko to dzięki takim postaciom, jak Radwańska, Bielecki czy Barańska. To właśnie oni, i nie tylko oni, sprawili, że 2008 rok rozpoczynamy z nadziejami na wielkie sportowe sukcesy biało-czerwonych.

W tym artykule dowiesz się o:

Choć od przegranej z Danielą Hantuchową minęło już kilka dni, do dziś wszyscy analizują przyczyny porażki ze Słowaczką, wspominając z zachwytem wygrane nad Kuznietcową i Pietrową. Nic w tym dziwnego, bo Radwańska grała z polotem, fantazją i ogromnym sercem do walki, co poniosło ją aż do ćwierćfinału, a nas wszystkich ogarnęła wielka Tenisomania. Problemu nie stanowił fakt, że Isia rozgrywała swoje mecze w samym środku nocy. Nikomu nie przeszkadzało również to, iż jedyną nadzieją na obejrzenie jakiekolwiek jej spotkania na żywo w wielkim turnieju jest kosztowny wyjazd w nieznane. Co piąty Polak brał w zaparte, zasiadał przed kwadratowym ekranem, zajadał się chipsami i ściskał z całych sił kciuki za 18-letnią krakowiankę. Efekt? Agnieszka wyrównała wynik Wojciecha Fibaka sprzed 28 lat, kiedy to nasz wybitny tenisista trzykrotnie stawał przed szansą awansu do półfinału w Wielkim Szlemie.

Emocje - i to nawet większe - towarzyszyły Polakom podczas turnieju siatkarek, rozgrywanego w Halle. Przystępne godziny meczów, większa promocja tej dyscypliny, a także bardziej przejrzyste zasady sprawiły, że podopieczne Marco Bonitty zgromadziły przed telewizorami znacznie liczniejszą publikę, niż Radwańska. Chyba każdy, kto o sporcie wie mniej więcej tyle, że piłka jest okrągła, emocjonował się zmaganiem Polek z Rosjankami. Każdy z wielką uwagą przyglądał się rozgrywanym piłkom przez Milenę Sadurek, atakom Katarzyny Skowrońskiej, niemożliwej do zatrzymania Gamowej, aż wreszcie atomowym serwisom Anny Barańskiej. Siatkarki, która przecież w kadrze wcześniej grać nie chciała, choć mogła. I to niejednokrotnie.

Po raz kolejny w ostatnich miesiącach nasz kraj zaatakowała piłkarska mania. Nie chodzi jednak o futbolówkę kopaną, a rzucaną. Niedawne wicemistrzostwo świata osiągnięte przez drużynę Bogdana Wenty sprawiło, że uwierzyliśmy, iż jesteśmy handballową potęgą. VII miejsce wywalczone w Norwegii na mistrzostwach Europy to rezultat - patrząc obiektywnie - przyzwoity. Nie ma wątpliwości, że nadzieje były znacznie większe, ale warto zaznaczyć, że owa lokata to najlepszy wynik w historii naszych występów na tej imprezie.

Martwi jednak atmosfera, która pojawiła się wokół kadry. Popadanie z skrajności w skrajność zdążyło już chyba wyrosnąć na główną cechę każdego Polaka i znów dało o sobie znać. Medialna krytyka zespołu trenera Wenty zupełnie nie przypadła do gustu naszym handballistom. Na łamach prasy swoje żale wylewał i Marcin Lijewski, i Karol Bielecki, którzy rozpętali wojnę na linii dziennikarze-zawodnicy. Czy taki spór może przynieść jakiekolwiek pozytywne skutki?

Niewątpliwie wspaniałe występy Agnieszki Radwańskiej na Australian Open, dramatyczny mecz Polek z Rosjankami, w którym biało-czerwone pokazały wielką ambicję, a także historyczny sukces piłkarzy ręcznych na mistrzostwach Europy pozwalają nam spoglądać w przyszłość z wielkimi nadziejami. Nadziejami na sukces pełną gębą, bo właśnie na taki każdy z nas czeka. Na nową Małyszomanię, która wtargnie w nasze domowe ognisko i stanie się symbolem narodowym przez najbliższe lata...

Komentarze (0)