Andrzej Gołota: Jeśli przegram w Chinach, kończę karierę

Jeszcze w tym roku Andrzej Gołota może stoczyć dwie walki. W rozmowie z portalem bokser.org 40-letni pięściarz zapewnił jednak, że jeśli w listopadzie przegra w Chinach z Rayem Austinem, to już nigdy nie wyjdzie na ring.

W tym artykule dowiesz się o:

Andrzej Gołota przyznał, że wciąż nie brakuje mu motywacji do walki o sukcesy. Jedną z nich stanowią dzieci. Ale nie tylko one... - Jestem ciekaw, czy jeśli nie zdobędę pasa, to kibice, szczególnie ci, którzy mniej znają moją historię powiedzą, że moja kariera była porażką. Amerykanie powiedzieliby, że tak, bo przecież nie mam żadnego pasa, a o tym marzyłem, kiedy zacząłem bić się za pieniądze. Ale czasami można zrobić wszystko, a i tak się nie uda - powiedział Gołota.

Doświadczony pięściarz przyznał również, że spośród wszystkich swoich porażek najbardziej żałuje przegranej walki z Johnem Ruizem. - Powinienem go znokautować, skończyć walkę najpóźniej w piątej rundzie. Dałem z siebie może 50 procent. Miałem po walce tyle siły, że mogłem wyjść na następne 12 rund. Nie zdarzyło mi się to nigdy wcześniej, ani później. To najgorsze, co może cię spotkać po przegranej walce - jeśli wiesz, że mogłeś dać z siebie więcej - dodał.

Pechowe było również starcie z Chrisem Byrdem, podczas którego Gołota doznał urazu. - Od siódmej rundy walczyłem z zerwanym mięśniem lewej ręki, więc biłem go tylko prawą, a lewa służyła mi do przytrzymywania Byrda. To była najgłupsza kontuzja jaką miałem w życiu - stałem przy linach, chciałem wziąć zamach i uderzyć go podbródkowym, a rękawica zaczepiła o liny.

Wbrew niektórym ostatnim doniesieniom, polski bokser przyznał, że walka z Nikołajem Wałujewem jest uzależniona od wyniku pojedynku z Rayem Austinem. - Austin jest moją przepustką do Wałujewa, do walki o tytuł WBA. Taką mam obietnicę od Dona Kinga. Jeśli przegram w Chinach, to już nigdy nie wyjdę na ring. Kończę karierę, na zawsze.

Komentarze (0)