W swojej pierwszej walce Mariusz Pudzianowski potrzebował zaledwie 44 sekundy by zmasakrować Marcina Najmana. Po tej walce zapowiadał tytuł mistrza Świata. -Na początku to miała być tylko zabawa, chciałem spróbować raz, może dwa. Ale z tej zabawy wyszła wspaniała przygoda i wyzwanie. To najbardziej mnie motywuje - mówi Pudzianowski.
Po porażce w walce z Timem Sylvią Pudzianowski został sprowadzony na ziemię, stał się ostrożniejszy w wypowiedziach. -Rok temu przegrałem wyraźnie z Sylvią i co? Świat się zawalił? Nie. Ta porażka wiele mnie nauczyła -komentuje Pudzian. "Dominator" znany jest ze swojej zawziętości i woli walki, zdarzały się nawet sytuacje, że trenerzy musieli wypraszać Pudzianowskiego z sali treningowej.
Tak widzi swoją przyszłość mistrz Świata Strong Man: -Najbliższe sześć lat poświęcę dla MMA. Do czterdziestki. Przecież nie będę startował wiecznie, za parę lat będę chciał żyć jak normalny człowiek. Nie wiem, czym będę się potem zajmował. Może golfem? Mam sporo czasu, żeby zaplanować emeryturę, póki co najważniejsze jest MMA. Starty dają mi niesamowity power i dawkę adrenaliny. Nawet tę rutynę treningową można znieść- komentuje Pudzianowski.
W sobotni wieczór przed Pudzianem wielki sprawdzian, walka z Jamesem Thompsonem. Sam bohater wieczoru zapowiada wielkie widowisko, zapewnia też, że w wielu elementach popełnił duży postęp, który będzie widoczny podczas walki na ringu.