Marcin Frączak: Jakim bokserem z pana punktu widzenia jest Meksykanin Jose Luis Cruz?
Damian Jonak: To zawodnik bardzo mocno bijący, walczący widowiskowo. Nie boi się ostrych wymian ciosów. Ma duże umiejętności, co w przeszłości pokazał w walkach z tak dobrymi zawodnikami jak Shane Mosley czy Joshua Clottey.
Pana najbliższy przeciwnik preferuje walkę w półdystansie. Odpowiada to panu?
- W pojedynku tym będę chciał zaprezentować europejską szkołę boksu, która nie za bardzo pasuje zawodnikom z Meksyku. Luis preferuje półdystans, zadaje dużo sierpowych ciosów. Ja pewnie będę starał się dużo boksować choćby lewym prostym.
Europejski boks, to wspaniała praca nóg, lewy prosty. Meksykanin tymczasem zadaje za to nie tylko sporo ciosów sierpowych, ale także podbródkowych. Jak duży to dla pana może być problem, że zmierzy się pan z zawodnikiem, który preferuje zupełnie inny od pana styl?
- Nie boksowałem jeszcze z tego typu zawodnikiem, więc to czy jego styl będzie mi pasował, jest w jakimś stopniu zagadką. Wszystko, jak to się potocznie mówi, wyjaśni się w praniu. Zobaczymy, który styl wyjdzie zwycięsko z konfrontacji.
Dużo widział pan pojedynków z udziałem Luisa?
- Kilka. Zapoznałem się z jego stylem. Myślę, że mam go dobrze rozpracowanego.
Meksykanin stwierdził zaś, że nie zna pana stylu boksowania. Oznajmił, że nie oglądał pana żadnej walki. Takim postępowaniem trochę pana zlekceważył?
- Nie. To zasłona dymna. W ogóle nie wierzę w to co on powiedział. Czasami przed walką chce się uśpić czujność przeciwnika, czy go wystraszyć. To są luźne rozmowy, gra psychologiczna. Wypowiadając takie słowa Luis po prostu chciał, abym stał się mniej czujny. Nie chce mi się wierzyć, aby przed przyjazdem do Polski nie widział ani jednej mojej walki.
Pana najbliższy przeciwnik stwierdził również, że skoro mierzył się z takimi bokserami jak Shane Mosley czy Joshua Clottey, to nie może czuć przed panem respektu!
- To kolejna gra słów z jego strony. Każdy z nas, czy on, czy ja, wchodząc do ringu musi czuć respekt przed rywalem. Dzieje się tak z prostego powodu, jedna akcja może odwrócić bieg walki. Poza tym obaj mocno uderzamy, więc jak można nie czuć respektu przed przeciwnikiem. Myślę, że podczas walki padnie dużo mocnych ciosów. Z trenerem Fiodorem Łapinem spodziewamy się wojny w ringu. Ja jestem na to przygotowany, mam nadzieję, że on też.
Pan wygrał 19 walk przez nokaut, Luis 33. Jak duże jest pana zdaniem prawdopodobieństwo, że konfrontacja zakończy się przed czasem?
- Tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. Preferujemy taki styl, że jeden cios może zakończyć walkę. Jednak ja nastawiam się, że pojedynek może potrwać dziesięć rund. Nastawiam się na długą, bardzo ciężką walkę w mocnym tempie. Choć oczywiście wszystko się może zdarzyć.
Jak przebiegały przygotowania do walki?
- Były bardzo długie i intensywne. Przygotowania rozpocząłem dwa miesiące temu. Najpierw na Śląsku, a potem, na pięć tygodni przed walką przyjechałem do Warszawy.
Czy brał pan pod uwagę sparingi z bokserem pochodzącym z tej części świata co Luis?
- Nie. Sparowałem z pięściarzami z Europy, którzy przypominali stylem Meksykanina. Byli z mojej kategorii wagowej. Mogłem też zdecydować się na sparingi z cięższymi ode mnie bokserami, ale uznaliśmy z trenerem, że to będzie mniej korzystne. Wielu bokserów mierzy się w czasie przygotowań z cięższymi od siebie rywalami, ale to przecież nie jest regułą. Czasami opłaca się potrenować z lżejszym od siebie bokserem, który może mniej mocno bić, ale za to jest szybki.
Walka będzie toczyć się o pas WBC Baltic wagi junior średniej. Zdaniem trenera Fiodora Łapina, rywal pokroju Luisa, to dla pana najpoważniejszy test w karierze. Jak duże podejmuje pan ryzyko?
- Rywal jest mocny i co do tego nie ma wątpliwości. Meksykanin na pewno jednak jest w moim zasięgu. Nie wybiegam za bardzo w przyszłość. Koncentruję się na najbliższej walce, choć zdaję sobie sprawę, że zwycięstwo otworzyłoby przede mną bardzo ciekawe perspektywy. Oznaczałoby awans w rankingu i możliwość walki z coraz mocniejszymi przeciwnikami. Walka o mistrzostwo świata, to odległa perspektywa, ale każdy bokser przecież rozpoczynając treningi o tym marzy.
Obecnie jest pan 25 w rankingu WBC. Na ile pana zdaniem ranking oddaje siłę poszczególnych bokserów, a na ile trzeba traktować go trochę przez palce? Ranking układają przecież ludzie, którzy mają też swoich ulubionych bokserów!
- To czy się parzy na niego przez palce, czy nie, to jedna sprawa. Niezależnie od tego trzeba być jednak jak najwyżej, bo przecież tylko wtedy można dostać szansę walki o mistrzostwo. Ważna jest rola promotorów, którzy mogą ustawić swojego zawodnika wysoko w rankingu. Podstawową sprawą jest jednak to, aby bokser dawał powody do tego, by można było go umieścić wysoko w rankingu.
Walka odbędzie się w podwarszawskim Legionowie. Dlaczego akurat tam?
- Powstała tam niedawno piękna hala sportowa, która wspaniale nadaje się na stoczenie tego typu pojedynku.