Luca Monolache był piłkarzem rumuńskiego klubu Metaloglobus Bukareszt. W ubiegłym roku musiał jednak zakończyć karierę z powodu tajemniczej choroby. Zmagał się z przewlekłym zmęczeniem, zawrotami głowy, dreszczami oraz krwawymi stolcami. Podczas jednego z jego meczów potrzebował nawet przyjazdu karetki.
"Daily Mail" informuje, że w ostatnich dniach jego stan uległ gwałtownemu pogorszeniu. 19-latek przebywał z bliskimi, gdy poczuł się źle. Zdążył jeszcze zadzwonić do matki - Nie mogę już dłużej. Mamo, czy ja umieram? - miał zapytać.
Monolache został przewieziony do szpitala w Targoviste, jednak jego życia nie udało się uratować. Matka chłopaka otrzymała wiadomość o śmierci syna, gdy znajdowała się w drodze do tej placówki.
Wyniki sekcji zwłok wykazały, że bezpośrednią przyczyną śmierci 19-latka był znacznie podniesiony poziom kwasu żołądkowego. Wcześniej wymiotował on krwią.
Niespodziewana śmierć młodego mężczyzny odbiła się szerokim echem w Rumunii. Metaloglobus Bukareszt w poruszającym wpisie w mediach społecznościowych pożegnał swojego byłego zawodnika.
"Jesteśmy zszokowani i głęboko zasmuceni tą tragiczną stratą. Jego miłość do piłki nożnej i uśmiech przynosiły radość na boisku. Ostatni raz wystąpił w naszych barwach 24 sierpnia 2024 roku, w meczu przeciwko CS Afumați, rozgrywając 10 minut jako rezerwowy" - czytamy.
"Po tym spotkaniu skarżył się na zmęczenie podczas treningów, co skłoniło sztab szkoleniowy do zawieszenia jego udziału w zajęciach i zalecono mu szczegółowe badania medyczne. Spoczywaj w pokoju, drogi 'Mano'. Składamy szczere kondolencje pogrążonej w żałobie rodzinie, a cała społeczność Metaloglobus jest z Wami w tych bolesnych chwilach" - napisano.