15 października w wyborach parlamentarnych Polacy zadecydowali o tym, kto ma rządzić przez następne cztery lata. Rządząca partia, czyli Prawo i Sprawiedliwość, co prawda wygrała wybory, lecz nie zdobyła większości pozwalającej samodzielnie stworzyć rząd.
W pierwszym kroku konstytucyjnym prezydent Andrzej Duda postanowił jednak wybrać Mateusza Morawieckiego jako premiera i powierzyć mu za zadanie stworzenie rządu, mimo braku większości w Sejmie. Nowym ministrem sportu i turystki została Danuta Dmowska-Andrzejuk.
Była szpadzistka w przeszłości piastowała już to stanowisko, jednak w 2020 r. zastąpił ją Kamil Bortniczuk. Teraz powróciła do rządu, który został powołany tylko na dwa tygodnie. Najprawdopodobniej zakończy on swoją pracę w przyszły poniedziałek.
W poniedziałek odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania dla rządu Mateusza Morawieckiego. Od blisko dwóch miesięcy wiadomo, że takiego wotum on nie otrzyma. To sprawia, że powołany 27 listopada rząd będzie na swoim stanowisku tylko przez dwa tygodnie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
W rozmowie z radiem TOK FM Danuta Dmowska-Andrzejuk wypowiedziała się na temat tego, czy przyjmie odprawę po odwołaniu ją z urzędu ministra sportu i turystyki. Słowa byłej szpadzistki mogą nieco szokować.
- To nie jest odprawa, to jest normalna ustawowa kwota, która mi się należy - powiedziała Dwowska-Andrzejuk. Mowa o sumie niespełna 18 tysięcy brutto za dwa tygodnie pracy. Takie wynagrodzenie otrzyma każdy z odwołanych w poniedziałek ministrów.
Zobacz także:
O błędzie Polaka mówi cała Francja
Media: Świątek rozważa wielki zakup. Cena? 5 mln zł