[tag=68136]
Marcin Gienieczko[/tag] postanowił zdobyć na nartach najwyższy szczyt archipelagu polarnego Svalbald należącego do Norwegii. Góra Newtona ma 1713 m n.p.m.
Polak natrafił jednak na fatalne warunki, które uniemożliwiają mu zdobycie szczytu, a co więcej - poważnie zagrażają jego bezpieczeństwu. Wiatr wieje nawet z prędkością 144 km/h, do tego pada śnieg, a temperatura dochodzi do -36 stopni.
"Marcin żyje, użył radioboji, jest świadomy swojego położenia i oczekuje na pomoc" - mówi post na oficjalnej stronie podróżnika.
"Niestety sanie prawdopodobnie zostały zupełnie zasypane, tym samym Marcin stracił zapasy paliwa i jedzenia (te, które ma przy sobie, wystarczą na 1,5 doby), nie wytrzymał także stelaż namiotu, jedynego schronienia Marcina, nadal stoi tylko jego część" - czytamy.
To wszystko sprawia, że życie Gienieczki jest zagrożone. Jak informuje PAP Norwegowie próbowali podjąć rano akcję ratunkową, jednak zbyt silny wiatr uniemożliwił wysłanie helikoptera. Próbowano do niego dotrzeć na skuterach śnieżnych, ale to uniemożliwiła burza śnieżna.
Sytuacja robi się dramatyczna. Jak informuje News 24, ratownicy jeszcze raz ruszyli na pomoc Polakowi.
"Będą w kontakcie również z Marcinem za pośrednictwem telefonu satelitarnego. Znalezienie Marcina w tej chwili umożliwia tylko system GPS, ponieważ widoczność jest bardzo słaba (Marcin poinformował, że nie widzi swojej dłoni, po wyciągnięciu jej przed siebie). Cały zespół skupia się na ratowaniu Marcina i postępuje według ustalonych procedur" - dodaje.
"Marcin w rozmowie telefonicznej przekazał, że takich warunków, jakie w tej chwili panują na miejscu, 'nie widział, jak żyje'" - dodaje "News 24", które jest oficjalnym partnerem ekspedycji.
*artykuł aktualizowany
Czytaj więcej:
Sensacyjne informacje ws. Leo Messiego. Gwiazdor zmienił zdanie?