Warto wierzyć do końca. Przez połowę sezonu polscy skoczkowie, poza jednym prologiem w Willingen, nie dawali podstaw, by stawiać ich wśród faworytów konkursu olimpijskiego. Odrodzili się jednak w najważniejszym momencie - przede wszystkim Dawid Kubacki.
W niedzielę na skoczni normalnej w Chinach skakał jak za najlepszych lat. Już pierwszy skok na 104. metr był bardzo dobry. Przez to, że oddał go jednak z wyższej belki niż najgroźniejsi rywale, Kubacki zajmował 8. miejsce na półmetku. Miał jednak minimalną stratę do podium i w finale zaatakował w wielkim stylu.
Z lekkim wiatrem w plecy uzyskał aż 103 metry. Po swojej próbie objął prowadzenie i wyprzedziło go tylko dwóch skoczków: złoty medalista Ryoyu Kobayashi oraz srebrny Austriak Manuel Fettner.
ZOBACZ WIDEO: Polak dokonał niemożliwego. Mateusz Sochowicz wystartuje na igrzyskach mimo fatalnego wypadku
- Po tym co działo się w treningach, wierzyłem, że Kamila i Piotrka stać tutaj na walkę o czołowe lokaty. Przed zawodami nie postawiłbym jednak na Dawida. Miałem nawet spore wątpliwości, czy będzie w pierwszej dziesiątce - podkreślił dla WP SportoweFakty Rafał Kot.
- W tym sezonie miał pojedyncze udane skoki, a w niedzielę jego obie próby były na bardzo wysokim poziomie. Szczególnie zwrócę uwagę jednak na ten drugi skok. W końcu Dawid dostał się nad narty i jego parabola lotu wreszcie była taka jak trzeba - dodał były fizjoterapeuta polskich skoczków.
Gdy emocje po konkursie opadły, wszyscy zadają sobie jedno pytanie, jak to możliwe, że Biało-Czerwoni przeszli taką metamorfozę? Jeszcze na początku stycznia, poza mającymi przebłyskami Piotrem Żyłą, powodów do optymizmu nie było. Tymczasem w konkursie olimpijskim na skoczni normalnej brąz wywalczył Kubacki, szósty był Kamil Stoch, 21. Piotr Żyła, a 26. Stefan Hula. Jak to możliwe?
- Decydująca była styczniowa przerwa, którą mieli polscy skoczkowie. Ona bardzo zadziałała na ich korzyść. Odpoczęli, złapali świeżość i to świetnie procentuje teraz, przede wszystkim w przypadku Dawida - zwrócił uwagę Rafał Kot.
- To był bardzo ważny moment sezonu. Ze względu na kontuzję Kamila i pozytywny wynik testu na koronawirusa u Dawida i Piotra cała trójka nie mogła przez kilka dni trenować na skoczni. Dzięki temu naprawdę odpoczęli w domu, złapali świeżość i ta energia świetnie się u nich skumulowała - dodał Apoloniusz Tajner.
Po tym, co polscy skoczkowie pokazali na mniejszej skoczni, z wielkimi nadziejami czekamy już na olimpijską rywalizację na dużym obiekcie. W sobotę 12 lutego konkurs indywidualny, a dwa dni później drużynówka. Początek obu konkursów o 12:00 czasu polskiego.
Czytaj także:
Tyle Dawid Kubacki zarobił za medal
Bez przeliczników Kubacki miałby medal? Byłyby zmiany w czołówce!