To było jedno z najbardziej niespodziewanych wydarzeń podczas tegorocznej Gali Mistrzów Sportu, a niecodzienne spotkanie nie umknęło uwadze gości, którzy przecierali oczy ze zdziwienia. Marcin Gortat i Radosław Piesiewicz spędzili wspólnie sporo czasu podczas imprezy i nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego, gdyby nie fakt, że panowie od pięciu lat pozostawali w gorącym konflikcie i regularnie wymieniali się uszczypliwościami.
- Faktycznie, rozmawialiśmy z Marcinem Gortatem bardzo długo. Ponad dwie godziny - przyznaje Piesiewicz, gdy pytamy go o tę sytuację. - Musieliśmy sobie jednak wyjaśnić wszystkie nieporozumienia, które przez lata się nagromadziły. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mieliśmy okazję do rozmowy, ale to było naprawdę bardzo dawno temu. Cieszę się, że w końcu mogliśmy się spotkać i spokojnie wymienić poglądami. A jednak... sport łączy ludzi - cieszy się szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
A na koniec shot...
Ich konflikt zakończył się więc w miejscu, w którym... się rozpoczął. To właśnie pięć lat temu Radosław Piesiewicz, odbierając z reprezentacją Polski koszykarzy nagrodę dla drużyny roku, zaatakował Gortata. "Liderem trzeba być na boisku, a nie w social mediach" - mówił w 2019 roku Piesiewicz. Szpilka wbita byłemu zawodnikowi NBA była oczywista, bo Gortat zrezygnował z wyjazdu na mistrzostwa świata, ale za to był bardzo aktywny w mediach społecznościowych, gdzie umniejszał sukces naszej drużyny.
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
- Ja nie dążyłem do tego konfliktu. Wyjaśniłem Marcinowi, że zawsze będę stał murem za kapitanem reprezentacji i drużyną. Tak widziałem swoją rolę jako prezesa PZKosz. Wydaje mi się, że Marcin zrozumiał moje zachowania, a ja poznałem jego perspektywę i zrozumiałem jego reakcję. To pokazuje, że porozumienie zawsze jest możliwe. W polskim sporcie nie potrzebujemy niesnasek. Było mi miło, bo Marcin zaskakująco dobrze wypowiedział się na mój temat podczas tej naszej rozmowy. Na koniec wypiliśmy nawet shota wódki - przyznał Piesiewicz.
Jeśli więc faktycznie obaj panowie wyjaśnili między sobą wszystkie nieporozumienia, to prezes PKOl może mówić o rozwiązaniu jednego z najbardziej palących problemów. W ostatnich miesiącach to właśnie Marcin Gortat był obok ministra Sławomira Nitrasa jego największym krytykiem.
Przedsądowe wezwanie i żal prezesa
Były koszykarz mówił bowiem o nim jako o złu polskiego sportu. Wytykał, że według niego z PKOl wyprowadzane są miliony złotych. Grzmiał o wielkiej skali niekompetencji.
Sytuacja była na tyle poważna, że kilka miesięcy temu Gortat otrzymał od prawników Piesiewicza przedsądowe wezwanie do zaprzestania naruszania jego dóbr osobistych. Wtedy jeszcze były koszykarz odpowiadał: "Jeżeli pan karierowicz myśli, że pismo o zaprzestaniu ataków na niego coś da, to się grubo przeliczył. Wręcz zachciało mi się mówić jeszcze więcej".
- Obecnie mamy z Marcinem plan na kolejne spotkanie, by porozmawiać o naszym sporcie. Nie mówię, że od razu będziemy współpracować w PKOl czy PZKosz. Mam jednak ogromny szacunek do jego osiągnięć i doświadczeń w NBA - mówi Piesiewicz.
Na koniec prezes wyznał nam też, co go najbardziej rozczarowało na Balu Mistrzów Sportu. - Najbardziej mi żal, że nie udało mi się porozmawiać na balu z ministrem Nitrasem. A jechałem tam z myślą, by zamienić z nim choć kilka zdań - przyznaje prezes PKOl.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty