[b]
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Czy w Ukrainie trwa obecnie debata, co zrobić na wypadek zgody MKOl na starty rosyjskiej reprezentacji w igrzyskach olimpijskich w Paryżu za rok?[/b]
Andriej Czesnokow (wiceminister sportu Ukrainy): Nasze stanowisko jest w tej sprawie klarowne. Dopóki wojna trwa, żaden sportowiec z Rosji i Białorusi nie powinien otrzymać zgody na reprezentowanie tych krajów w igrzyskach. Ich rządy łamią zasady rozejmu olimpijskiego, a dla nas jest jasne, że państwo, które prowadzi wojnę na terenie innego kraju, nie powinno zostać dopuszczone do rywalizacji. Jeśli ktoś z tych krajów sprzeciwia się polityce swoich rządów, to może wystartować w drużynie uchodźców.
MKOl uważa, że nie powinno odbierać się prawa startu zawodnikom, którzy nie mają z wojną nic wspólnego. Co pan na to?
Problem w tym, że w Rosji i Białorusi nie istnieje coś takiego jak apolityczny sport. Sportowcy są uczestnikami putinowskiej maszyny propagandowej, przygotowują się za państwowe pieniądze i przy pomocy spółek kontrolowanych przez rządy swoich krajów. Wielu zawodników wprost wspiera działania wojenne.
Co jeśli MKOl nie weźmie tych argumentów pod uwagę i ostatecznie zdecyduje się dopuścić Rosjan i Białorusinów do igrzysk? Ukraina zbojkotuje igrzyska?
Dopuszczenie tych dwóch krajów do igrzysk to dla nas scenariusz science-fiction. Przypomnijmy, że w lipcu tego roku MKOl nie zdecydował się na zaproszenie Rosji i Białorusi do udziału w igrzyskach.
Zawodnicy z tych krajów mogą jednak walczyć o olimpijskie kwalifikacje.
Proszę jednak zwrócić uwagę, że zgodę na powrót dostała tylko część sportowców i to jedynie jako "zawodnicy neutralni”. Jesteśmy realistami, dlatego teraz skupiamy się przede wszystkim na tym, by nie pozwolić na korzystanie z tego statusu tym, którzy kiedykolwiek wyrazili poparcie dla wojny oraz tych, którzy są częścią służb rosyjskich i białoruskich.
Jak to zrobić?
Stworzyliśmy listę około 600 sportowców, którzy są jednocześnie funkcjonariuszami aparatu bezpieczeństwa tych krajów. Wielu z nich to oficerowie wojska. Monitorujemy ich sytuację i interweniujemy indywidualnie w każdym przypadku.
Wykluczenie tych zawodników z igrzysk rozwiązuje problem?
Start pewnej grupy sportowców z Rosji i Białorusi jako sportowcy neutralni lub uchodźcy jest dla nas opcją do zaakceptowania. Jeśli jednak w polityce MKOl doszłoby do radykalnej zmiany, to wtedy w naszym kraju znów pojawi się debata na temat ewentualnego bojkotu. Jesteśmy realistami, a dla nas pewnym minimum jest wykluczenie wszystkich tych sportowców, którzy są zaangażowani w reżim Putina i Łukaszenki.
Czy w ministerstwie sportu macie dane, ilu ukraińskich zawodowych sportowców musiało przez wojnę zakończyć swoje kariery?
Na wojnie zginęło już ponad 300 członków reprezentacji Ukrainy w różnych dyscyplinach. Mowa o gigantycznej stracie. Na szczęście nie ma wśród nich uczestników ostatnich letnich i zimowych igrzysk. Nie mamy konkretnych informacji o wszystkich sportowcach, ale czołowi zawodnicy i nasze nadzieje na olimpijski medal kontynuują kariery. To nie było jednak łatwe, bo wielu z nich musiało wyjechać za granicę, my z kolei robimy wszystko, by zapewnić im finansowanie.
Jak obecnie wygląda sytuacja ukraińskiego sportu?
Jesteśmy dużym krajem, przed wojną mieliśmy mnóstwo obiektów sportowych w różnych częściach kraju. W czasie wojny aż 343 z nich zostało kompletnie zniszczonych. Większość była ostrzelana celowo, by zabić ducha walki w naszym narodzie. Rosjanie z premedytacją rujnują kluczowe obiekty cywilne w naszych miastach. My wciąż wierzymy, że to sport jest idealnym narzędziem do odbudowy psychologicznej młodych ludzi i chcemy, by to właśnie w ten sposób odreagowywali stres. Trzeba jednak przyznać, że możliwości do treningów są obecnie w naszym kraju bardzo ograniczone.
Mówi pan o zniszczeniu przez Rosjan 343 obiektów sportowych. Ile z nich udało się już odbudować?
Niestety nie odbudowaliśmy w pełni ani jednego. Część z nich przebudowaliśmy prowizorycznie, by mimo uszkodzeń mogły nam służyć. Większość z nich nie ma ogrzewania, więc przez zimę nie będą mogły być używane. Oczywiście chcielibyśmy zacząć je odbudowywać, ale nasz kraj jest naprawdę w trudnej sytuacji, a środki z budżetu państwa są obecnie przeznaczane na zbrojenia i wojsko. Nie ma pieniędzy, by zająć się infrastrukturą sportową. Poza tym wiemy, że taki obiekt mógłby ponownie stać się celem ataku. Halę Avangard Kijów udało się odbudować dzięki pomocy sponsorów.
Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski odniósł się do spekulacji o końcu reprezentacyjnej kariery
Czytaj więcej:
Winiarski o realiach pracy w Niemczech
Polityk PiS apeluje do Lewandowskiego