Horror w hali Olivia. Relacja z meczu Energa Stoczniowiec Gdańsk - Comarch Cracovia Kraków

Drużyna Energi Stoczniowca powoli oddala się od walki o złote medale. Po raz kolejny uległa podopiecznym Rudolfa Rohaczka. Tym razem na wynik musieliśmy poczekać aż do dogrywki. Cracovia potrzebuje jeszcze tylko jednego zwycięstwa, aby awansować do finału Polskiej Ligi Hokejowej.

Spotkanie rozpoczęło się od silnego akcentu gospodarzy. Już w czterdziestej drugiej sekundzie, po wygranym buliku, krążek do bramki Rafała Radziszewskiego skierował Maciej Urbanowicz. Był to wymarzony początek dla podopiecznych Henryka Zabrockiego. Ze strony gości jedną z pierwszych prób pokonania Przemysława Odrobnego podjął Grzegorz Pasiut. Chwilę później niesamowitym zgraniem na lodzie popisała się dwójka Peter Hurtaj - Roman Skutchan. Ten pierwszy idealnie podał popularnemu "Skuterowi", lecz krążek nie znalazł drogi do bramki. Stoczniowiec grał odważnie i agresywnie. W siódmej minucie jako pierwszy na ławce kar usiadł Skutchan. Jednak Stoczniowcy długo w osłabieniu nie grali. Chwilę później do gdańskiego napastnika dołączył Igors Bondarevs, którego po spotkaniu chwalił trener Henryk Zabrocki: - Teraz widać, dlaczego na play-offy bierze się do pomocy takich zawodników jak Bondarevs. Takich graczy potrzeba.

Cracovia podkręciła tempo. Groźny kontratak przeprowadził Michał Piotrowski wraz z Filipem Drzewieckim. Szczęścia próbował Łukasz Rutkowski, lecz strzelił prosto w parkany Odrobnego. Dobra gra Cracovii została przerwana karą dla Drzewieckiego. Wychowanek Stoczniowca zagrał wysoko uniesionym kijem. Chwilę później gdańszczanie stworzyli niemal filmową akcję. Wszystko zaczęło się od interwencji Odrobnego. Bramkarz obronił strzał wybijając krążek przed siebie. Przejął go Milan Furo, który na pełnej prędkości niezwykle dokładnie dograł do Macieja Urbanowicza, a ten po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Radość była tak wielka, że niektórzy kibice zgromadzeni na hali zaczęli rzucać w kierunku boksu Cracovii przeróżne przedmioty. Zawisło widmo przerwania meczu.

Hokeiści Cracovii potrzebowali dwóch minut na odpowiedź. Strzelcem bramki był Michał Piotrowski, który znalazł lukę w gdańskiej bramce i umieścił w niej krążek. Jeszcze na krótko przed przerwą kary otrzymali Drzewiecki i Marian Csorich. Tego drugiego sędzia ukarał czterominutową absencją na tafli. Po pierwszej tercji Stoczniowiec prowadził 2:1.

Rozpoczęcie drugiej odsłony meczu opóźniło się o kilka minut. Sędzia poprosił kibiców o opuszczenie pięciu rzędów w sektorze nad boksem hokeistów Cracovii. W pierwszych minutach gdańszczanie bez skrupułów swoją przewagę liczebną przełożyli na gola. Niczym prawdziwy snajper zachował się Jarosław Rzeszutko, który z zimną krwią zrobił pożytek z precyzyjnego porania zza bramki i z najbliższej odległości pokonał Radziszewskiego. Dwie minuty później to "Pasy" były w przewadze, lecz Odrobny nie dał się zaskoczyć.

Jedną z ciekawszych akcji wykonał duet Zachariasz - Urbanowicz. Gdańszczanie wychodzili z kontratakiem. Wydawało się, że będący przy krążku Zachariasz poda do Urbanowicza. Jednak "Urban" postanowił, że nie wystawi się do podania, lecz zablokuje jedynego obrońcę w tercji Comarchu. Wobec tego, Łukasz Zachariasz był postawiony w sytuacji sam na sam, lecz swej szansy nie wykorzystał. W miarę upływu czasu, Stoczniowiec grał coraz słabiej, a w natarciu był Sebastian Kowalówka i Filip Drzewiecki. Druga tercja przyniosła tylko jedną bramkę. Gdańszczanie wygrywali 3:1, lecz nie mogli sobie pozwolić na mniejsze tempo gry: - Przed trzecią tercją zdawaliśmy sobie sprawę, że Cracovia nie będzie miała nic do stracenia, będzie chciała wyrównać. Byliśmy na to przygotowani - mówił trener gdańskich hokeistów, Henryk Zabrocki.

Wraz z początkiem trzeciej tercji obraz gry nie zmienił się. W dalszym ciągu napierała drużyna gości. Pod bramką Odrobnego panował istny chaos, obrońcy zostawiali dużo swobody krakowskim hokeistom. Jednak najciekawsze wydarzenia przypadły na połowę tercji. W ciągu minuty kibice zobaczyli aż trzy bramki. Pierwszą, zdobytą z ostrego kąta, zdobył Leszek Laszkiewicz. Odpowiedź była natychmiastowa. Swoją trzecią bramkę potężnym strzałem zdobył Maciej Urbanowicz. Poirytowani tym faktem goście po raz kolejny doprowadzili do kontaktu. I tym razem strzelcem był Leszek Laszkiewicz, który tego dnia znał sposób na Odrobnego oraz dziurawą gdańską obronę.

Do końca tercji Stoczniowiec grał bardzo agresywnie i nerwowo, notując kary. Taka gra sukcesu nie przyniosła. W ostatniej minucie Rohaczek postanowił wycofać bramkarza. Gdańszczanie byli zbyt wolni, aby umieścić krążek w pustej bramce Cracovii. Goście założyli zamek, po czym spod niebieskiej linii strzelał Bondarevs. Po drodze krążka jeszcze dotknął Daniel Laszkiewicz i umieścił go w bramce. - Mieliśmy więcej szczęścia w końcówce. Bramka na 4:4 była idealna - mówił po meczu trener Cracovii, Rudolf Rohaczek. Potrzebna była dogrywka.

W dogrywce na ławce kar zasiadł Mikko Skinnari. Wszyscy kibice odetchnęli z ulgą, gdyż przez najbliższe dwie minuty "Stocznia" miała grać w przewadze. Jednak nieumiejętność stworzenia akcji przez gdańskich napastników wykorzystał Leszek Laszkiewicz, który minął hokeistów Stoczniowca, pokonał Odrobnego w sytuacji sam na sam i zapisał na swoje konto trzeciego gola. Natomiast na konto Cracovii trzeci zwycięski mecz. Jeżeli drużyna Comarchu wygra jeszcze jeden mecz, to spotka się z Wojasem Podhale lub GKS-em Tychy w finale PLH. Jednak czy pokonanie podłamanych hokeistów Stoczniowca będzie tylko formalnością? - Jesteśmy na kolanach, ale sztuką teraz jest podnieść się i spróbować. Nie ma miejsca na podłamanie - kto będzie podłamany, ten nie będzie grał - powiedział Henryk Zabrocki.

Energa Stoczniowiec Gdańsk - Comarch Cracovia Kraków 3:4 (2:1, 1:0, 1:3, d. 0:1)

1:0 - Maciej Urbanowicz 1’

2:0 - Maciej Urbanowicz (Milan Furo) 15’

2:1 - Michał Piotrowski (Filip Drzewiecki, Sebastian Kowalówka) 17’

3:1 - Jarosław Rzeszutko (Wojciech Jankowski, Roman Skutchan) 24’

3:2 - Leszek Laszkiewicz (Jarosław Kłys) 49’

4:2 - Maciej Urbanowicz (Milan Furo) 49’

4:3 - Leszek Laszkiewicz (Igors Bondarevs) 50’

4:4 - Daniel Laszkiewicz 60’

4:5 - Leszek Laszkiewicz 63’

Składy:

Energa Stoczniowiec: Odrobny (Soliński nie grał) - Smeja (2), Leśniak (2), Skutchan (2), Hurtaj, Vitek - Wróbel B. (2), Banasiewicz, Urbanowicz, Zachariasz (2), Furo - Rompkowski, Bigos (2), Jankowski, Rzeszutko, Łopuski (2) - Skrzypkowski, Ziółkowski, Sowiński, Poziomkowski, Strużyk

Comarch Cracovia: Radziszewski (Rączka nie grał) - Csorich (4), Bondarevs (2), Laszkiewicz L., Słaboń, Laszkiewicz D., - Dudas (2), Skinnari (2), Vercik, Mihalik, Radwański - Witowski, Dulęba, Piotrowski, Kowalówka (2), Drzewiecki (4) - Kłys, Wajda, Cieślicki, Pasiut (2), Rutkowski.

Kary: Energa Stoczniowiec - 14; Comarch Cracovia - 18.

Sędziowie: Przemysław Kępa, Jacek Rokicki, Artur Hyliński, Jacek Bernacki.

Widzów: 3000.

Źródło artykułu: