Thriller na lodowisku (relacja)

Trzy zwycięstwa z rzędu, w tym dwa na wyjeździe, oraz słuchy o nowych metodach stosowanych przez trenera Jarmo Tolvanena sprowdziły na toruński Tor-Tor większą ilość kibiców niż zwykle. Spodziewano się wygranej i udowodnienia, że ostatnie mecze torunian nie było przypadkowe.

Wyrównan gra

Pierwszą dobrą okazję na zdobycie bramki gospodarze mieli w szóstej minucie. Sami Salonenz dużą szybkością wjechał do tercji sanoczan i oddał krążek Przemysławowi Bomastkowi. Strzał tego drugiego był niecelny, a dobitka Fina nieskuteczna. Seria kar dla zespołu gości wywołała oblężenie bramki bronionej przez Łukasza Jańca. Po tym okresie jednak stało się coś czego na Tor-torze nikt się nie spodziewał. Krążek przeleciał miedzy parkanami Michała Plaskiewicza po strzale obrońcy Artura Zielińskiego. Goście cieszyli się z prowadzenia tylko dwie minuty. Wyrównującego gola strzelił kapitan "Stalowych Pierników" dobijając bezpański krążek po strzale Salonena.

Szok na początek

Nie minęła nawet minuta drugiej tercji a goście znów objęli prowadzenie. Tym razem Plaskiewicza pokonał Parol Zavacky. Druga tercja to seria mniej lub bardziej nieudanych prób pokonania Jańca. Najpierw krążek wysoko nad bramkę wyekspediował Rafał Czchowskim. Krążek przy akcji sam na sam gubił Jacek Dzięgiel. Nieudana dobitka Salonena, słupek Zoltana Kubata. Tempo meczu systematycznie obniżał sędzia ciągle posyłając zawodników na ławkę kar. Atmosfera na tafli robiła się coraz bardziej nerwowa.

Zabójczy finisz

Początek kolejnej tercji to kolejny cios. Robert Kosteczki otrzymał podanie zza bramki, a toruńscy obrońcy dali mu sporo czasu na pokonanie Plaskiewicza. Trzecia tercja upłynęła pod znakiem nieskuteczności zawodników obu drużyn. Sytuacja pod koniec meczu zrobiła się dramatyczna. Losy odmienił Bartosz Dąbkowski. Reprezentant Polski oddał strzał spod niebieskiej linii. Guma odbiła się od jednego z obrońców i wpadła do bramki. Trybuny ożyły. Do końca meczu pozostało sześć minut. Za chwilę do bramki trafia Tomasz Koszarek, ale sędzia odgwizduje spalonego. W ostatniej minucie meczu torunianie grali sześciu na czterech. Vladimir Buril oddaje strzał, który dobija Salonen. Mamy dogrywkę.

Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia i musiało dojść do rzutów karnych. Z ich oglądania zrezygnował trener KH Sanok, Josefa Contofalsky. Powodem tego zachowania było to, że sanoczanie w tym sezonie już sześć razy przegrywali mecze w rzutach karnych. Trener udowodnił i tym razem, że świetnie zna swoich podopiecznych. Dwa punkty zostały w Toruniu, jeden pojechał do Sanoka.

TKH Nesta Toruń – KH Sanok 4:3k(1:1,0:1,2:1).

0:1 Artur Zieliński (Maciej Mermer) ‘11:34

1:1 Przemysław Bomastek ‘13: 13

1:2 Pavol Zavacky (Roman Gurican, Tomasz Demkowicz) ‘20:21

1:3 Robert Kostecki (Roman Mucha) ’53:15

2:3 Bartosz Dąbkowski (Jarosław Dołęga) ’56:56

3:3 Sami Salonen (Vladimir Buril) ‘59:37

Rzuty karne. TKH Toruń - KH Sanok 2:1. Salonen (+), Cychowski (-), Marmurowicz (+) - Kostecki (-), Rąpała (+), Demkowicz (-).

Składy

TKH : Plaskiewicz; Dąbkowski (2) – Buril (2), Cychowski (2) - Kubat, Koseda (2) - K. Piotrowski; Bomastek (2) - Salonen - Dołęga, Marmurowicz (4) – Paakkarinen (4) – Jastrzębski (2), Koszarek – Dzięgiel (2) - Minge, Kuchnicki - Chrzanowski - Wiśniewski..

KH Sanok: Janiec; Gurican – Zieliński (2), Rąpała - Kapica, Demkowicz (4) - Sucko, Maślak - Kubrak; Zavacky (4) – Strzyżowski (2) – Caban (4), Kostecki – Mucha (2) – Mermer (2), Ćwikła – Połącarz (2) - Maciejko, oraz Biały, Grzesik

Kary: TKH: 22 – KH Sanok: 22

Widzów 1800

Komentarze (0)