Zagłębiowscy hokeiści nie byli faworytami pojedynku z GKS-em Tychy, ale udowodnili, że są waleczną i ambitną drużyną. Jednak w zwycięstwie pomogli im również rywale, którzy źle grali od pierwszego gwizdka, a gdy pojawiła się szansa doprowadzenia do dogrywki, złapali kary. Zagłębie wygrali zespołowością, a wyróżniającymi się postaci w ataku byli Maciej Szewczyk, Karel Horny oraz Jiri Zdenek.
Ten ostatni otworzył wynik spotkania w dwunastej minucie, a w dalszej części spotkania miał jeszcze kilka sytuacji, by zdobyć bramkę, ale nie wykorzystał ich. - Krążek poleciał tak, jak chciałem. Dostałem "gumę" do backhandu, przełożyłem na forhend i wykorzystałem to, że bramkarz wyjechał trochę z bramki. Przy wyniku 2:0, a później 3:0, tyszanie byli nerwowi i zaczęli łapać kary, dla nas było to bardzo korzystne - powiedział Zdenek.
W trzeciej tercji tyszanie poderwali się do walki, ale złapali kary, co uniemożliwiło im doprowadzenie do dogrywki. Natomiast sosnowiczanie zaczęli grać tylko, by dowieźć korzystny rezultat do końca. - Prowadziliśmy 3:0 i chcieliśmy dowieźć ten wynik do końca. Zagraliśmy dużo dobrych spotkań, ale wynik prawie zawsze był dla nas niekorzystny, duże znaczenie miało to, że pierwszą tercję często przegrywaliśmy 0:3 i musieliśmy gonić wynik i często brakowało nam sił w końcówce. W Oświęcimiu, czy teraz z GKS-em, gdy prowadzimy po pierwszej tercji, to na lodzie jest inna drużyna, bo gramy spokojniej - stwierdził Jiri Zdenek.