Marta Zawalska: Na początku grudnia przeszedłeś zabieg artroskopii kolana, jak się teraz czujesz?
Arkadiusz Sobecki: Teraz jest już lepiej, czuję się w miarę dobrze, myślałem jednak, że szybciej będę mógł powrócić do treningów. Ból z dnia na dzień jest mniejszy, już w styczniu będę do dyspozycji trenera.
W Oświęcimiu zakończył się turniej finałowy Pucharu Polski. W finale po raz pierwszy od wielu lat zabraknie GKSu Tychy. Czujesz żal, że nie mogłeś pomóc kolegom obronić tego trofeum? Nie tak wyobrażaliście sobie zakończenie 2010 roku...
- Szkoda, że po raz kolejny nie uda nam się zdobyć pucharu. Jednak przysłowie mówi, że kto wygra puchar, nie zdobędzie mistrza, mamy więc nadzieję, że w tym roku zdobędziemy złoto. Nie mogłem pomóc kolegom w meczu z Sanokiem, lecz oglądając spotkanie w telewizji, denerwowałem się bardziej niż gdybym bronił.
Od wielu lat jesteś pierwszym bramkarzem w drużynie GKSu. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad zmianą barw klubowych?
- Raczej nie, w Tychach jest mi dobrze i myślę, że nie będę musiał zmieniać klubu.
W połowie grudnia na Ukrainie został rozegrany kolejny turniej z cyklu EIHC, w którym Polacy zajęli dopiero trzecie miejsce. Jak oceniasz występ kadry na tej imprezie?
- Myślę, że drużyna zagrała wyrównane mecze z każdą z ekip. To są spotkania kontrolne, więc dopiero kwietniowe mistrzostwa na Ukrainie pokażą jak naprawdę wygląda sytuacja reprezentacji.
Czy w razie ewentualnego powołania na kwietniowe mistrzostwa świata Dywizji I, zgodziłbyś się wystąpić w reprezentacji Polski?
- Tak, raczej zgodziłbym się na występ w reprezentacji.
Z hokeja w Polsce ciężko utrzymać rodzinę. Zawodnicy często podejmują się dodatkowej pracy. Ty jesteś tego najlepszym przykładem, jak udaje ci się łączyć pracę w straży miejskiej z funkcją pierwszego bramkarza w GKSie Tychy?
- Na połączenie tych czynności, pracy i uprawiania sportu, składa się wiele czynników. Myślę jednak, że dla chcącego nic trudnego. Póki co udaje mi się łączyć i pracę, i sport.
Od początku sezonu trenujecie z trenerem mało znanym wcześniej w Polsce. Jak tobie układa się współpraca z Jirim Sejbą? Co sądzisz o jego systemie szkolenia?
- Każdy trener ma swój system szkolenia i trzeba mu się podporządkować. Wydaje mi się jednak, ze współpraca z trenerem Sejbą układa się dobrze.
Czy GKS stać w tym sezonie na złoto?
- Myślę, że tak. Drużynę mamy doświadczoną. Ligę mamy wyrównaną, ale gdy wszyscy zawodnicy będą w pełni sił, to jesteśmy w stanie pokonać każdego.
Która drużyna twoim zdaniem stanowi największe zagrożenie dla tyszan w drodze po mistrzostwo Polski?
- Trudno wskazać jedną drużynę. Wydaje mi się, że wszystkie zespoły, które są w czołowej szóstce, będą potencjalnym zagrożeniem w drodze po złoto.
Co sądzisz o wynikach GKSu w 2010 roku, czy tyszanie mijający rok mogą zaliczyć do udanych?
- Niestety, nie możemy zaliczyć 2010 roku do udanych. Nie zagraliśmy w finale mistrzostw Polski, zdobyliśmy tylko brąz. Na koniec roku nie udało nam się zdobyć Pucharu Polski. Takiego roku nie można zaliczyć do udanych.
Wraz z nowym rokiem zbliża się Mecz Gwiazd PLH. Impreza ta jest nowością w Polsce, co sądzisz o organizacji takiego meczu?
- Będzie to na pewno fajna zabawa. Zobaczymy jednak jak to będzie wyglądało, wszak jest to debiut takiej imprezy.
Sportowe cele na nadchodzący rok...
- Na pewno pierwszym celem będzie wejście do finału mistrzostw Polski, zrobimy wszystko, aby tam być. To na początek, a co dalej to zobaczymy.
Czego życzyć Arkadiuszowi Sobeckiemu w nowym roku?
- Z całą pewnością zdrowia, bo to przecież jest najważniejsze. Przede wszystkim, żeby omijały mnie kontuzje, ale również tego, żeby krążki omijały tyską bramkę.