Niedzielne spotkanie w Monachium zakończyło się wynikiem remisowym 4:4. Zarządzono więc dogrywkę. Ta jednak nie przyniosła rezultatu i konieczne były rzuty karne. Niestety, dla zmęczonych zawodników obu drużyn, "dzień konia" mieli tego dnia bramkarze- Sebastien Elwing z Munchen oraz Dimitri Patzold, broniący dostępu do bramki
Straubing. Najciekawsze jest to, że seria rzutów karnych wcale nie musiała trwać aż tak długo. Już w trzeciej kolejce gola zdobył Martin Buchwieser, ale po kilkunastu sekundach na jego trafienie odpowiedział kapitan gości Justin Mapletoft. Identyczna sytuacja miała miejsce w 14. serii strzałów, kiedy to zarówno miejscowi, jak i przyjezdni zdołali umieścić krążek w bramce. Najwięcej kontrowersji wywołało jednak wydarzenie w 17. kolejce uderzeń. Sędzia Lars Bruggemann bowiem najpierw uznał gola dla gospodarzy, a następnie, po analizie wideo, zdecydował, iż bramki nie było.
Seria rzutów karnych w Monachium była nie tylko najdłuższą w historii niemieckiego, europejskiego, ale również światowego hokeja na lodzie. Ciekawe jest, że poprzedni rekord także został pobity w lidze naszych zachodnich sąsiadów. Dwa lata temu, podczas fazy play-off, w której nie rozgrywa się rzutów karnych, zanotowano rekordowo długą dogrywkę. Hokeiści Kolner Haie i Adler Mannheim rozstrzygnęli bowiem mecz po... 108 minutach dodatkowego czasu gry. Dłuższą dogrywkę rozegrano tylko w 1936 roku, w najlepszej lidze świata-NHL. Gracze Detroit Red Wings oraz Montreal Maroons potrzebowali aż 116 minut.
Jeśli chodzi o karne, to dotychczasowym rekordem IIHF był mecz Mistrzostw Świata do lat 20 w 2002 roku. Ekipy Białorusi i Francji zremisowały w regulaminowym czasie gry, a także w dogrywce. Wtedy rozegrano 13 serii i oddano 26 strzałów. Zwycięsko z tego "maratonu" wyszli Białorusini. Również w tej kategorii jednak najlepsze osiągnięcie światowego hokeja należy do NHL. Pięć lat temu, w słynnej Madison Square Garden zawodnicy New York Rangers potrzebowali 15 rund, aby pokonać Washington Capitals.