Fenomen Jano Klicha
Brak dobrych, zagranicznych zawodników wynika z tego, że większość klubów nie posiada siatki skautów albo przynajmniej znajomości za południową, bądź wschodnią granicą. Dlatego działacze muszą korzystać z usług agentów, poszukujących swoim podopiecznym (często o miernych umiejętnościach) nowych klubów.
A właściwie agenta, bo potentatem na polskim rynku jest Jano Klich, czeski menadżer o polskich korzeniach, który sprowadził do naszego kraju takie gwiazdy jak Miroslav Javin, Richard Kral czy Robin Bacul. W czasie lockoutu w NHL oferował działaczom GKS-u Tychy nawet… Martina Havlata. Niemniej jednak, większość jego podopiecznych w PLH po prostu nie zachwyciła, a o kilku kibice nie zapomną przynajmniej przez najbliższą dekadę.
Przykłady? Proszę bardzo... Michal Simon i Pavel Korcok zostali „ulubieńcami” oświęcimskich fanów. Nie z powodu sukcesów, które przyszło im świętować z Unitami, ale wielkiej sportowej klapy, sięgającej dna Rowu Mariańskiego. Poziom ruszającego się jak mucha w smole Simona czy chuderlawego jak na hokeistę Korcoka, pozostawiał wiele do życzenia. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby wspomniana przeze mnie dwójka przypadkowo dobiła do siebie na treningu. Wyglądałoby to tragikomicznie, co najmniej tak jak zderzenie muchy z trolejbusem.
Przyjeżdżają niechciani
Pozostaje sobie zadać pytanie: czym kierują się obcokrajowcy, przechodząc do PLH? Odpowiedź jest prosta - pieniędzmi. Za grę na pół gwizdka można skasować prawię taką samą pensję, co w I lidze czeskiej czy słowackiej ekstralidze. Różnica jest tylko jedna. Na te same pieniądze u naszych południowych sąsiadów trzeba solidnie zapracować. Cóż, Polska Liga Hokejowa jest więc miejscem odpoczynku (zarówno tego duchowego jak fizycznego) dla Czechów i Słowaków steranych sportowym życiem, odbudowujących się po kontuzjach, aż wreszcie niechcianych. Brutalne, ale prawdziwe.
Pocieszenia można szukać w tym, że PLH w kilku przypadkach okazała się też odskocznią do silniejszej ligi francuskiej. Taką szansę dobrze wykorzystali Pavel Zdrahal, Jiri Zdenek czy w końcu mający francuskie obywatelstwo Teddy Da Costa. Jednak takich przypadków jest jak na lekarstwo.
Można też inaczej
Kontakty zagraniczne Aksam Unii Oświęcim i Ciarko KH Sanok zaowocowały tym, że do naszej rodzimej ligi przywędrowało kilku świetnych zawodników. Oświęcimian wzmocnili Lukas Riha i Robert Krajci, a do grodu Grzegorza przeprowadzili się Martin Vozdecky i Viliam Cacho. Co prawda ten drugi po sezonie gry rozstał się z Sanokiem, ale pozostawił po sobie niezłe wrażenie i dość dobre statystyki. Należy nadmienić, że obie drużyny zyskały dużo dzięki zagranicznym trenerom: Ladislavowi Spisiakowi i Milanowi Jancusce, którzy znają słowacki rynek jak własną kieszeń.
Taniej, pewniej, a przede wszystkim skuteczniej.