Michał Gałęzewski: Co prawda przegraliście w Gdańsku, ale chyba możesz być zadowolony ze swojej postawy...
Daniel Kachniarz: Tak, to prawda. Jestem zadowolony, choć mogło być może troszeczkę lepiej, bo wpadło za dużo bramek, ale generalnie nie jest źle. Nie gramy u siebie, mamy dużo kontuzjowanych zawodników.
Wpuściłeś trzy bramki. Jak byś ocenił te sytuacje?
- Gdybym nie wyjechał za daleko przy drugiej bramce, to byłaby jakaś szansa, żeby móc zdążyć na czas. Pierwsza bramka, to było typowe zamieszanie, były dobitki i już nie dało się sięgnąć krążka ręką. Jeśli chodzi o trzecią, to Jarek Rzeszutko znakomicie podał zza bramki, zawodnik nie był przypilnowany i tą sytuację trochę zawaliłem. To jest hokej i myślę, że błędów nie popełnia tylko ten, kto nie gra.
Spodziewałeś się, że w tym sezonie uda ci się zagrać w Ekstraklasie?
- Na pewno się tego nikt za bardzo nie spodziewał. Wiadomo, że były spekulacje na temat tego, czy drużyna z I ligi może grać z drużynami z Ekstraklasy. Na szczęście utrzymało się to, co było na początku sezonu i wszyscy się z tego cieszą.
Chyba jednak w konfrontacji z wyżej notowanymi zespołami zbyt dobrze wam nie idzie. Zdobyliście zaledwie dwa punkty...
- Nie jest za wesoło, ale próbujemy z całych sił, walczymy i nie poddamy się. Będziemy grali do końca.
Jak byś porównał poziomy tych lig?
- Jest straszna różnica poziomów. W I lidze można grać na stojąco i są trzy zespoły, z którymi można grać na jakimś poziomie. Tutaj nie ma porównania. Gra się szybki, mocny hokej, gra się więcej ciałem, oddaje się więcej strzałów...
Nie powinny być więc trzy ligi w Polsce, jeśli takie kluby jak Krynica w I lidze się marnują?
- To wszystko zależy od działaczy i PZHL-u. To, co oni wymyślą, tak po prostu będzie.
A jak byś ocenił waszą postawę w tym sezonie?
- Wielu zawodników od nas, którzy grają w pierwszym składzie jest kontuzjowanych. Dodatkowo dopadają nas różne choroby i nie daje nam to zagrać w pełnym składzie. Mam jednak nadzieję, że będzie coraz lepiej, zawodnicy do nas wrócą i będzie to wyglądało tak, że pełnym składem będziemy mogli w zupełności postawić się innym drużynom.
Kiedy wasz zespół na dobre będzie mógł wrócić do Ekstraklasy, a nie jako I-ligowiec próbujący coś zdziałać?
- To zależy od nas samych, sytuacji zdrowotnej i od działaczy, czy będą chcieli zatrzymać zawodników. Jak chłopacy wrócą po kontuzjach, to już teraz będzie inna gra.
Jak wygląda atmosfera zarówno w zespole, jak i wokół klubu? Wiadomo, że KTH to wizytówka Krynicy i jedyny zespół z tego miasta grający na wysokim poziomie...
- U nas jest bardzo dobra atmosfera w drużynie. Wokół klubu są zarówno dobre, jak i złe dni. Na razie nie jest jednak źle. Zbliżają się święta i panuje świąteczna atmosfera.
Spadek z ligi wam nie zaszkodził?
- W jakiś sposób na pewno nam zaszkodził, ale było to już jakiś czas temu. Teraz jest już całkiem co innego.
W konfrontacji z zespołami Ekstraklasy widać, że trochę wam brakuje, ale potraficie się postawić...
- To wygląda tak, że chłopaki w każdym meczu zostawiają siebie, pokazują charakter i walczą do końca. Nie powiem, że jesteśmy najmocniejszą drużyną w grupie, bo mamy dwa punkty. Na pewno się jednak nie poddajemy, gramy z charakterem.
Kiedy pierwsze zwycięstwo po 60 minutach?
- (Śmiech) Liczymy, że już w Toruniu.