Powrót na mistrzostwa świata elity po 22 latach był dla reprezentacji Polski słodko-gorzki. W pierwszym spotkaniu z Łotwą nasza kadra była skazywana na porażkę, a tymczasem trzy razy prowadziła. W ostatniej tercji rywale wyszli na 4:3, ale ostatecznie doszło do dogrywki, w której okazali się lepsi.
Kolejne spotkania dla naszej kadry, okrzykniętej najsłabszą drużyną w elicie, nie były tak samo wyrównane. Ze Szwecją przegraliśmy 1:4, z Francją 2:4, natomiast ze Słowacją 0:4. Piątym przeciwnikiem była natomiast reprezentacja USA.
Wydawało się, że mecz ten Biało-Czerwoni rozpoczną fantastycznie. W 3. minucie Patryk Wronka popisał się pięknym wykończeniem i wydawało się, iż wyprowadził nas na prowadzenie. Jednak wideoweryfikacja odebrała nam radość, bo bramka została cofnięta z uwagi na spalony (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Czerkawski po karierze miał mnóstwo zajęć. Teraz zdradza, kim jest dziś
W połowie spotkania Polacy bezbramkowo remisowali z Amerykanami. Jednak w 31. minucie nasi rywale przeprowadzili akcję, którą zakończyli golem. Gdy przeciwnicy ruszyli z kontrą, dostępu do bramki oprócz bramkarza bronił tylko jeden zawodnik. Hokeiści zza oceanu wykorzystali przewagę liczebną i Michael Kesselring otworzył wynik meczu.
"Padła twierdza Johnny'ego Murraya" - skomentował jeden z komentatorów Polsatu Sport.
Pod koniec drugiej tercji nasi przeciwnicy zadali nam kolejny cios. Brady Tkachuk wpisał się na listę strzelców i sprawił, że Amerykanie prowadzili już 2:0. Dzięki temu mocno przybliżyli się do końcowego triumfu w tej rywalizacji.
Co prawda nasi rywale nie zdołali poprawić swojego dorobku w drugiej tercji, ale dokonali tego na początku trzeciej. Już w drugiej minucie Cole Caufield był w stanie zapisać na swoim koncie trafienie, za sprawą którego zrobiło się 3:0.
Mimo to Polacy nie zamierzali się poddawać i już pięć minut później zdobyli premierowe trafienie w tym spotkaniu. Znakomitym strzałem popisał się Grzegorz Pasiut i dzięki temu sprawił, że w naszych szeregach pojawiła się jeszcze nadzieja na odrobienie strat.
Jednak trzy minuty później Amerykanie wrócili do trzybramkowej przewagi. Zadbał o to Caufield, który zdobył drugą bramkę w tym spotkaniu. Dzięki temu USA znów miało przewagę, którą ten hokeista zapewniła na początku ostatniej tercji.