Wszystko działo się w obecności 6-miesięcznego dziecka. Zamordował żonę

Materiały prasowe / HOKEJ.net / Na zdjęciu: Erik Wanhatalo
Materiały prasowe / HOKEJ.net / Na zdjęciu: Erik Wanhatalo

Były hokeista, 45-lettni Erik Wanhatalo, został skazany za zamordowanie swojej żony. Na jaw wyszły wstrząsające szczegóły zbrodni.

45-letni Erik Wanhatalo został przez sąd w gminie Solna w obszarze miejskim Sztokholmu skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności za zamordowanie żony w lutym zeszłego roku.

Wanhatalo to były hokeista, który rozegrał 1 mecz w barwach Luleå HF w szwedzkiej ekstraklasie. 22 razy wystąpił w drugiej klasie rozgrywkowej w Szwecji, a większą część kariery spędził w trzeciej i czwartej lidze. Grać przestał w 2007 roku, a później został strażakiem. W momencie popełnienia przestępstwa przebywał na zwolnieniu lekarskim.

Według ustaleń śledztwa mężczyzna 13 lutego 2022 roku udusił swoją żonę Somayyeh przy pomocy liny konopnej, a następnie zawinął zwłoki w perski dywan, który kobieta otrzymała w prezencie od ojca, wywiózł je i wrzucił do zatoki Saltsjön w pobliżu półwyspu Kvarnholmen na wschód od Sztokholmu.

Wanhatalo przez 2 miesiące od zatrzymania nie przyznawał się do winy. W końcu ujawnił, że przyczynił się do śmierci kobiety w wyniku domowej awantury i wskazał, gdzie znajduje się jej ciało. Płetwonurkowie znaleźli je na głębokości 23 metrów. Były hokeista nie przyznał się jednak do zabójstwa, choć twierdził, że do śmierci kobiety doszło w wyniku awantury domowej.

Według ustaleń śledztwa kobieta broniła się, gdy ją dusił, całe zdarzenie trwało długo, a zbrodnia odbyła się w obecności 6-miesięcznego dziecka pary. Sąd stwierdził, iż nie ma żadnej wątpliwości, że dziecko słyszało hałas towarzyszący dokonywaniu zbrodni, a co więcej, Wanhatalo wioząc zwłoki żony na miejsce, w którym wrzucił je do wody, zabrał dziecko ze sobą.

W związku z tymi ustaleniami sąd skazał sprawcę nie tylko za morderstwo, ale także za ciężkie naruszenie wolności dziecka oraz znieważenie zwłok.

Opublikowane zostały również nagrania z kamer przemysłowych, które pokazują, że Wanhatalo po zabójstwie jeździł metrem z wózkiem dziecięcym i psem. Według ustaleń śledztwa przejechał trasę, jaką codziennie pokonywała w drodze do pracy jego żona. Miał przy sobie jej telefon, by jego logowaniami zmylić policję.

Wanhatalo twierdził, że sytuacja, w której doszło do zabójstwa, była efektem użycia przemocy i gróźb pozbawienia go życia ze strony żony.

- Zachowanie kobiety było bardzo prowokacyjne, używała przeciwko mojemu klientowi pięści. Nic nie wskazuje na to, że w jakikolwiek sposób zaplanował swój czyn. To był nagły impuls w gniewie - mówił przed sądem adwokat skazanego Charlie Tvärenvigg.

Sąd uznał jednak, że na podstawie materiałów śledztwa nie da się dojść do żadnego innego rozsądnego wniosku niż ten, że mężczyzna zamordował kobietę z premedytacją. W uzasadnieniu wyroku napisano, że sprawca nie potrafił wyjaśnić, dlaczego przyniósł z piwnicy linę i zaciągnął ją wokół szyi swojej żony.

Wbrew żądaniom obrońcy oskarżonego fakt, że ostatecznie Wanhatalo wyjawił swój udział w śmierci kobiety i wskazał miejsce ukrycia zwłok, nie został uznany za okoliczność łagodzącą, ponieważ stało się to dopiero podczas trzynastego przesłuchania.

Para była małżeństwem od 5 lat, a w tym czasie kobieta trzykrotnie składała zawiadomienia o używaniu przez jej męża przemocy fizycznej, ale za każdym razem je wycofywała. Działo się to w 2017, 2019 i 2021 roku.

W 2017 roku Wanhatalo miał również dusić swoją żonę. Jak pisze dziennik "Aftonbladet", w ujawnionym zapisie przesłuchania kobiety po tamtym zdarzeniu, na pytanie czy odczuwała ból, odpowiedziała: - Trochę, ale już przeszedł. Człowiek zaczyna się do tego przyzwyczajać.

Wyrok z zadowoleniem przyjęła prokurator Josefina Yalo, która oskarżała byłego hokeistę.

- Uważam, że za to przestępstwo dożywotnie pozbawienie wolności jest karą właściwą - skomentowała.

Innego zdania jest obrońca sprawcy, który przekonywał, że właściwą karą za samo przestępstwo byłoby 18 lat pozbawienia wolności i domagał się obniżenia kary do 12 lat ze względu na okoliczności łagodzące.

- Uważam, że sąd rozstrzygając sprawę nie wziął pod uwagę okoliczności łagodzących, co powinien zrobić - skomentował.

Komentarze (0)