W tym artykule dowiesz się o:
Najlepszy rezultat - Toro Rosso Honda
Konia z rzędem temu kto wytypowałby wynik Scuderia Toro Rosso w Bahrajnie. Zespół na inaugurację sezonu w Australii był na ostatnim miejscu w kwalifikacjach oraz wyścigu. W drugiej rundzie mistrzostw przegrał tylko z Mercedesem i Ferrari.
Czwartą lokatę dla stajni z Faenzy wywalczył Pierre Gasly. Młody Francuz należący do programu młodych kierowców Red Bulla sięgnął po swój życiowy wynik w ledwie siódmym starcie w MŚ.
- Kontrolował ten wyścig jakby miał na koncie 100 startów w Formule 1. To była niezwykła robota w jego wykonaniu. Mam nadzieję, że to dopiero początek - mówił o Gaslym szef Toro Rosso, Franz Tost.
Najgorszy występ - Red Bull Racing i Williams
Obie ekipy zawiodły oczekiwania fanów. W przypadku Red Bulla, który nie miał na mecie żadnego kierowcy, za awarię samochodu Maxa Verstappena odpowiadał młody kierowca z Holandii, który pojechał zbyt agresywnie w walce o pozycję z Lewisem Hamiltonem, gdy przebił koło i uszkodził bolid.
Mety nie ujrzał również drugi kierowca teamu Daniel Ricciardo, który zakończył wyścig jadąc na czwartej pozycji przez awarię elektroniczną. Po raz ostatni zespół czterokrotnych MŚ z Austrii stracił oba swoje bolidy w jednym wyścigu w 2012 roku.
Blisko wpisu do swojej niechlubnej historii w Formule 1 był również Williams. Lance Stroll i Siergiej Sirotkin dojechali do mety na dwóch ostatnich pozycjach, co nie zdarzyło się jeszcze nigdy w historii brytyjskiej stajni.
Szczęśliwie z ratunkiem pospieszyli sędziowie, którzy wlepili kary czasowe Sergio Perezowi i Brendonowi Hartley'owi, przez co wspomniany duet został przesunięty na ostatnie lokaty w oficjalnych wynikach wyścigu. Nie zmienia to faktu, że Williams jako jedyny zespół po dwóch Grand Prix nie ma na swoim koncie punktów.
Największa niewiadoma - Romain Grosjean
W Grand Prix Australii kierowca z Francji błyszczał i prowadził swój zespół wspólnie z Kevinem Magnussenem do rewelacyjnego wyniku. Zawiedli jednak mechanicy, którzy nie dokręcili kół w obu bolidach podczas pit stopów. W Bahrajnie nastąpiła nagła zniżka formy Romaina Grosjeana.
Swoje tempo nad Zatoką Perską utrzymał Magnussen, który potwierdził, że amerykański zespół czuje się wciąż mocny w pierwszej fazie sezonu. W przypadku Grosjeana było zupełnie odwrotnie. W kwalifikacjach były kierowca Lotusa odpadł już w Q1, a w wyścigu zajął 13. lokatę, w porównaniu do 6. miejsca swojego zespołowego partnera.
Część winy za zły wynik Grosjean mógł zwalić na problem z samochodem. Po odpadnięciu jednej z części nadwozia, nie mógł prowadzić normalnie bolidu przez dwa okrążenia. Jego zdaniem kosztowało go to punkty. Patrząc jednak na pierwszą dziesiątkę trudno uwierzyć, że udałoby mu się wyprzedzić jadącego solidnie Ocona (10. miejsce), świetnego Ericssona (9.) czy duet McLarena (7-8).
Największy skandal - kara dla Ferrari za wjechanie w mechanika
Odnosimy wrażenie, że FIA nie przywiązała większej wagi do dramatu jaki miał miejsce podczas postoju Kimiego Raikkonena w alei serwisowej. Fin z Ferrari ruszył z miejsca po wymianie 3 z 4 kół i trącił członka swojej załogi, który trafił później do szpitala ze złamaną nogą.
Włosi otrzymali grzywną w wysokości 50 tysięcy euro za wspomniane zdarzenie, które mogło skończyć się tragicznie. Kara jest raczej śmieszna i powinna być nawet kilka razy większa, aby w świat poszedł jasny komunikat - nie może dochodzić w przyszłości nigdy więcej do podobnych sytuacji.
Ferrari było faktycznie po części bezradne wobec błędów w elektronicznej komunikacji podczas pit stopu, z drugiej jednak strony dostrzegamy błąd w sztuce Włochów.
Poszkodowany mechanik odpowiedzialny za podanie nowej opony nie był również najlepiej ustawiony na swojej pozycji. Gdyby stał za kołem uniknąłby potrącenia. Właśnie w taki sposób ustawiona była trzyosobowa załoga odpowiedzialna za wymianę koła po drugiej stronie.
Najlepszy aktor drugoplanowy - Valtteri Bottas
Fiński kierowca zaliczył kompromitujący początek sezonu w Australii. W kwalifikacjach rozbił samochód po swoim błędzie i w wyścigu nie był w stanie pomóc zespołowi w zdobyciu większej liczby punktów. Rozpoczęły się spekulacje, że szybko może pożegnać się z miejscem w zespole na sezon 2019.
W Bahrajnie Valtteri Bottas szybko zamknął usta krytykom. W kwalifikacjach pokonał mistrza tej sztuki Lewisa Hamiltona i był najwyżej ustawionym kierowcą Mercedesa na starcie. Po pierwszym okrążeniu awansował przed jeden z bolidów Ferrari. Później po cichu realizował swoją strategię.
Plan Mercedesa pozwolił mu w samej końcówce dogonić lidera i dał nieoczekiwaną szansę na odwrócenie losów wyścigu na ostatnim okrążeniu. Nie powiodło się, ale trzeba przyznać, że zadanie było piekielnie trudne. I tak udało się Bottasowi bardzo szybko zmazać plamę z Melbourne.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy
Najlepszy kierowca - Sebastian Vettel
Znów inaczej niż kibice, którzy w głosowaniu przekazali ten tytuł na ręce Pierre'a Gasly'ego, uznaliśmy, że to zwycięzca GP Bahrajnu zasługuje na największa brawa. Sebastian Vettel po starcie z pole position miał bowiem tylko teoretycznie łatwe zadanie.
Niemiecki kierowca prowadził pewnie, ale wszystko zaczęło się sypać, gdy Mercedes zaskoczył swoją strategią Włochów, decydując się na przejechanie całego dystansu z jednym pit stopem. W samochodzie jadącego na drugiej pozycji Bottasa założono najtwardsze opony pośrednie. Vettel miał już w tym momencie w bolidzie mniej wytrzymałe opony miękkie.
Jak sam przyznał po wyścigu, nie wierzył, że na tym komplecie będzie w stanie pokonać tak dużą liczbę okrążeń, by dotrwać do mety. Dodatkowy pit stop mógł jednak oznaczać porażkę z Mercedesem. Zdecydował się więc pozostać na torze i po mistrzowsku opiekował się oponami, które dały mu drugą z rzędu wygraną na początek sezonu. Klasa czterokrotnego mistrza świata.