W tym artykule dowiesz się o:
Mercedes GP czy jednak Ferrari?
Im bliżej rozpoczęcia nowego sezonu, tym mniejsza pewność siebie w głosach prominentnych osób w zespole Mercedesa. Niemiecki team drugi rok z rzędu będzie bronić mistrzowskiego tytułu, ale wiele wskazuje na to, że czeka go najtrudniejsza z prób. Rosnącą formę Ferrari widać niemal we wszystkich zakątkach.
Włoski zespół już w poprzednim roku z nawiązką wykonał założony przed sezonem cel - dwóch zwycięstw. Sebastian Vettel trzykrotnie ograł Mercedesa, a w tym roku ma być jeszcze częściej na mecie przed "Srebrnymi strzałami". Przed sezonem 2016 szefowie Ferrari zapowiadają bowiem walkę o tytuł.
Ile prawdy jest w plotkach o mocy nowego bolidu Ferrari dowiemy się już w Australii lub jak to często bywa wraz z rozpoczęciem europejskiej części kalendarza. Póki co Włosi szczycą się świetną formą z zimowych testów (najlepsze czasy w 5 z 8 dni), a Mercedes liczy kurczowo ile zostało z przewagi z poprzednich lat.
Studio Grand Prix Australii w Eleven Sports rozpocznie się już o 5:30 w niedzielę 20 marca. Transmisję będzie można oglądać od godziny 6:00.
Haas F1 Team zajmie miejsce Manora?
Wiadomo, że ciekawie będzie z przodu stawki, ale interesująca może być również walka na ostatnich pozycjach. Manor Racing w końcu będzie chciał zmazać łatkę "najgorszego zespołu". Ekipa otrzyma silnik Mercedesa, który według zapewnień niemieckiego producenta, ma być taki sam, jakim będzie dysponowała fabryczna stajnia. Do Manora dołączyły także uznane nazwiska w środowisku F1 - m.in. Pat Fry, Nikolas Tombazis i Dave Ryan. Oprócz tego zespół nawiązał także współpracę techniczną z Williamsem, a jednym z kierowców będzie rezerwowy Mercedesa, Pascal Wehrlein.
Z kolei Haas F1 Team od momentu ogłoszenia wejścia do F1 nie spieszył się z debiutem, choć mógł to zrobić sezon wcześniej. Amerykański zespół w spokoju przygotowywał się do swojego pierwszego Grand Prix. Nawiązano współpracę z Ferrari oraz zatrudniono doświadczonych kierowców: Romaina Grosjeana i Estebana Gutierreza. To wszystko sprawia, że Haas nie będzie na straconej pozycji i nie musi dojeżdżać do mety na ostatnich pozycjach.
Młodzi w końcu pokonają znów Red Bulla?
W poprzednim roku obie stajnie będące w posiadaniu Dietricha Mateschitza dzieliło 120 punktów. W realiach Formuły 1 liczba ta nie stanowi tak wielkiego dystansu. W sezonie 2016 dystans ten może się ponownie zmniejszyć.
Pierwszy zespół Red Bulla - Red Bull Racing będzie korzystał podobnie jak w poprzednich latach z jednostek napędowych Renault (pod nazwą TAG Heuer). Toro Rosso podpisało tymczasem kontrakt na zakup ubiegłorocznych silników Ferrari. Patrząc na dystans jaki dzielił oba motory pod koniec 2015 roku, wydaje się, iż do czasu rozwoju francuskiej jednostki, to młodsza stajnia może mieć szanse na zdobycie większej liczby punktów.
W kuluarach nie brakuje również sugestii, że satelicki zespół Red Bulla dysponuje lepszym składem, mimo iż ma w swoim zestawieniu młodszych kierowców. 18-letni Max Verstappen i 21-letni Carlos Sainz jr. są typowani na przyszłe gwiazdy F1. Po swoim debiutanckim sezonie teraz czeka ich prawdziwe wyzwanie, by potwierdzić swoje umiejętności.
Renault - początek drogi na szczyt
Po kilku latach przerwy Renault wraca do Formuły 1 jako zespół fabryczny. Po raz ostatni ekipa walczyła o punkty w sezonie 2011, zdobywając wtedy dwa podia. Stajnia z Enstone postanowiła zmienić skład kierowców i dać szanse utalentowanemu Kevinowi Magnussenowi, który wcześniej zaliczył nieudany angaż w McLarenie. Jego partnerem nie będzie Pastor Maldonado, który mógł gwarantować kilkanaście milionów w gotówce, lecz Jolyon Palmer.
Zespół wchodzi w sezon z ambitnymi planami, a cel do zrealizowania został rozłożony na trzy lata. - Będziemy potrzebować od 2 do 3 lat by walczyć regularnie o podia. Chcemy jednak punktować od pierwszego wyścigu. Konkurencyjne Renault - to jest nasz cel - powiedział Carlos Ghosn, dyrektor wykonawczy Grupy Renault.
Williams wreszcie wygra wyścig?
Ekipa z Grove miała udane dwa sezony, gdzie dwukrotnie zajmowała trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Jedynie co może martwić kibiców Williams Martini Racing to czas, który upłynął od ostatniego zwycięstwa. Fakt, Pastor Maldonado wygrał w roku 2012 domowy wyścig w Hiszpanii, ale należy to raczej uznać za niespodziankę. Gdyby cofnąć się jeszcze bardziej, to ostatnie zwycięstwo Williams odniósł w sezonie 2004.
Nadchodzące mistrzostwa mogą być inne, zgodnie z zasadą "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta". Zarówno Valtteri Bottas jak i Felipe Massa wierzą w nawiązanie wyrównanej walki z Ferrari, co przy odrobinie szczęścia może dać im zwycięstwo w którymś z Grand Prix. - Mamy ogromną motywację do walki ze wszystkimi, zwłaszcza z Mercedesem - powiedział Brazylijczyk dla serwisu "Motorsport".
McLaren Honda pokaże potencjał?
By sięgnąć pamięcią do ostatniego tak fatalnego sezonu w wykonaniu McLarena jak poprzedni, trzeba się wrócić do połowy lat 60-tych i początków zespołu w Formule 1. Brytyjska stajnia po rozpoczęciu współpracy z Hondą liczyła się z nie najlepszym startem, ale oglądanie bolidów McLarena na końcu stawki uwłaczało byłym mistrzom świata.
W 2015 roku zespół był pośmiewiskiem dla widzów. Kary cofnięcia na starcie o 50 pozycji (!) czy ciągłe awarie silnika dostarczały kolejnych memów zamiast punktów do tabeli. W nadchodzącym sezonie McLaren ma przynajmniej dołączyć do środka stawki.
O punkty powinno być łatwiej z dwóch powodów - poprawek w bolidzie oraz zwiększeniu potencjału motoru Hondy. Osiągi japońskiej jednostki już pod koniec ubiegłego roku wyglądały lepiej. W tym, w niektórych wyścigach zespół może nawiązać walkę o czołowe lokaty. O klasę kierowców nie trzeba się martwić - w składzie pozostali dwaj byli mistrzowie świata: Fernando Alonso i Jenson Button.
Zobacz wideo: Zmiany w karcie walk gali FEN