Jak przekazało BBC, sąsiedzi Lewisa Hamiltona próbowali storpedować plany dotyczące wycięcia drzewa owocowego w pobliżu jego rezydencji w Londynie, która warta jest 18 mln funtów. W gronie protestujących znalazł się m.in. ceniony artysta David Hockney, który w piśmie przekazanym urzędnikom miejskim w Kensington i Chelsea przekazał, że wycięcie drzewa doprowadzi do "zniszczenia natury" w okolicy.
Specjalista zatrudniony przez Hamiltona przedstawił dowody na to, że drzewo rosnące na posiadłości należącej do kierowcy Mercedesa jest "w stanie umierającym" i w większości jest już suche. Dlatego miejscy urzędnicy ostatecznie wydali zgodę na wycinkę.
Rezydencja siedmiokrotnego mistrza świata Formuły 1 w Londynie ma ponad 60-metrowy ogród. Hamilton nabył ją przed pięcioma laty za 17 mln funtów. Od tego momentu gwiazda F1 dokonała tam kilku zmian. Wzniesiono m.in. metalowe bramy i wyższy mur, aby "poprawić prywatność budynku".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szalała na wakacjach. I to jak!
Z raportów miejskich, na które powołuje się BBC, wynika, że wcześniej Hamilton występował m.in. o zgodę na regularne przycinanie starego kasztanowca w ogrodzie swojej rezydencji.
37-latek chciał też wyburzyć mały dom letniskowy w ogrodzie, co również nie spodobało się lokalnej społeczności. Podnosili oni argumenty, iż budynek od lat stanowi element tamtejszej architektury.
- Hamilton kupił tę nieruchomość, a nigdy nie postawił w niej stopy - narzekał wówczas jeden z sąsiadów legendy, który mieszka w okolicy od ponad 20 lat.
Czytaj także:
Ważne zmiany w F1 zablokowane. Padły oskarżenia o chciwość
Red Bull zadał bolesny cios Ferrari. To zadecyduje o tytule?