Zmarnowana szansa kierowcy Ferrari. To koniec marzeń?

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Carlos Sainz rozpoczynał sezon 2022 w F1 z nastawieniem walki o tytuł. Wystarczyły ledwie trzy wyścigi, by kierowca Ferrari stracił sporo punktów względem zespołowego kolegi - Charlesa Leclerca. Kluczowe okazało się zwłaszcza GP Australii.

W ubiegłym roku Carlos Sainz zdobył więcej punktów niż Charles Leclerc, dlatego kierowca z Madrytu miał nadzieję, iż sezon 2022 przyniesie mu walkę o tytuł mistrzowski w Formule 1. O ile zapowiedzi dotyczące powrotu do formy Ferrari sprawdziły się, o tyle Hiszpanowi trudno będzie zrealizować marzenie o mistrzowskiej koronie. W każdym z tegorocznych Grand Prix odstawał on wyraźnie od Leclerca.

Monakijczyk wygrał dwa z trzech tegorocznych wyścigów, na dodatek w każdej rundzie zgarniał po dodatkowym punkcie dla autora najszybszego okrążenia. Hiszpan nie był dotąd w stanie odpowiedzieć na tempo Leclerca, a GP Australii mogło nawet pogrzebać jego nadzieje. Sainz już na początku wyścigu w Melbourne wypadł z toru i nie zdobył punktów.

- Charles jeździ bardzo dobrze. Zresztą sam przyznał, że bardzo dobrze zrozumiał nowy bolid Ferrari. Jest w stanie robić świetne rzeczy za kierownicą. Samochód jest bardzo dobry, ale i Charles spisuje się na odpowiednim poziomie. Dlatego cieszyłem się, że w kwalifikacjach w Australii byłem stanie dogonić go pod względem tempa - powiedział motorsport.com Sainz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!

- Byłem podekscytowany na myśl o wyścigu, by zobaczyć mój progres. Ostatecznie, nie było mi dane. Jednak zawsze musi się zdarzyć taka runda, w której wszystko pójdzie nie po twojej myśli. Muszę teraz o tym zapomnieć i wyciągnąć wnioski - dodał kierowca Ferrari.

Obecnie Leclerca i Sainza w klasyfikacji F1 dzieli aż 38 punktów, dlatego zdaniem części ekspertów, biorąc pod uwagę szanse Monakijczyka na końcowy triumf, Hiszpan będzie musiał się pogodzić z rolą kierowcy numer dwa.

Sainz stara się jednak na razie nie myśleć o utraconej szansie i ciągle wierzy, że odwróci losy sezonu 2022. Wszakże do końca rywalizacji pozostało aż 20 wyścigów. - Nie wiem, czy GP Australii było moim najgorszym występem w F1, ale przez sporą część weekendu było nieźle. Nagle wszystko przeobraziło się w fatalne Grand Prix - przyznał reprezentant ekipy z Maranello.

- Ważne jest to, że sporo się nauczyłem, również jako zespół doskonalimy się w takich sytuacjach. Wszystko jeszcze może się wydarzyć, bo przed nami ciągle 20 wyścigów - podsumował kierowca, który wciąż czeka na premierowe zwycięstwo w F1.

Czytaj także:
Zaczyna płacić za znajomość z Putinem. Tego nie przewidział
Ekipa spod Warszawy chce podbić wyścigi

Komentarze (0)