Lewis Hamilton wzywa Facebooka i Twittera do reakcji. Ma dość przyzwolenia na hejt

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Zaraz po GP Abu Zabi kibice zaatakowali Nicholasa Latifiego i grozili mu śmiercią. Po ponad dwóch miesiącach do sprawy odniósł się Lewis Hamilton, którego fani w głównej mierze hejtowali Kanadyjczyka.

Nicholas Latifi w końcowej fazie GP Abu Zabi miał wypadek i zapoczątkował sekwencję zdarzeń, które sprawiły, że Lewis Hamilton przegrał ostatni wyścig sezonu 2021, a tytuł mistrzowski wywalczył Max Verstappen. Po zawodach część kibiców Hamiltona nie wytrzymała nerwowo i dała upust frustracji w mediach społecznościowych.

Kierowca Williamsa był atakowany na Facebooku, Instagramie i Twitterze. Brytyjscy fani zamieszczali na jego kontach wulgarne wpisy, w których roiło się od gróźb. Niektórzy grozili nawet śmiercią jego bliskim. Z tego powodu Latifi w drugiej połowie grudnia wynajął prywatną ochronę, która towarzyszyła mu podczas codziennych obowiązków w Londynie.

Latifi wszystko opisał w liście otwartym, który opublikował po paru dniach od zakończenia GP Abu Zabi. Nie mógł wówczas liczyć na publiczny komentarz Hamiltona, bo ten po porażce w GP Abu Zabi postanowił odciąć się od świata zewnętrznego i przez prawie dwa miesiące nie był aktywny w internecie.

ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor

Hamilton do ataku hejterów odniósł się za to w piątek, przy okazji prezentacji nowego bolidu Mercedesa. - Nie sądzę, aby w serwisach społecznościowych wykonano wystarczającą pracę i coś się w nich zmieniło. Musimy wywierać nacisk na Facebooka czy Twittera, aby wprowadzili konkretne zmiany - powiedział kierowca Mercedesa, cytowany przez "The Race".

- Zdrowie psychiczne i kwestia stanu mentalnego każdego człowieka to ważna sprawa. Tymczasem za pośrednictwem mediów społecznościowych ludzie hejtują, atakują. Nikt nie zasługuje na coś takiego. Nie możemy tego tolerować. Nigdy - dodał 37-latek, który znany jest z tego, że często zabiera głos w sprawach niezwiązanych bezpośrednio z F1.

Zdaniem Brytyjczyka, tylko mocny nacisk na właścicieli takich platform jak Facebook czy Twitter może sprawić, iż zaczną one realną walkę z hejterami. - Tylko oni mogą coś zmienić. Wydaje mi się, że nie robią tego wystarczająco szybko. Zostaje nam jedno. Nadal wywierać presję - skomentował siedmiokrotny mistrz świata F1.

Chociaż Hamilton w grudniu i styczniu nie był obecny w mediach społecznościowych, to po liście otwartym Latifiego, postanowił skontaktować się z kierowcą Williamsa. - Ma moje pełne wsparcie i wiem, jak trudno jest w takich sytuacjach. Ważne jest, by też czuł wsparcie ludzi, których ma wokół. Wiele ludzi ma ogromną pasję do F1, co czyni ten sport wspaniałym. Jednak musimy robić wszystko, by tę pasję kierować w pozytywną stronę, a nie negatywną - podsumował brytyjski kierowca.

Czytaj także:
Grożono mu śmiercią. Otrzymał wsparcie Williamsa
Czy dyrektor wyścigowy musiał stracić posadę?

Źródło artykułu: