W niedzielę Mercedes opublikował wymownego tweeta, który dość jednoznacznie wskazuje, że Lewis Hamilton będzie kontynuował karierę w Formule 1. Jednak to tylko przypuszczenia, bo sam Brytyjczyk konsekwentnie milczy i nie zabiera głosu od wydarzeń, które miały miejsce w GP Abu Zabi w połowie grudnia.
W spekulacje na temat końca kariery Hamiltona nie wierzy Mohammed ben Sulayem. - Nie sądzę, by do tego doszło. To tylko plotki. Czy zadeklarował, że nie wróci do F1? Nie. Gdy jesteś kierowcą, to mówisz za siebie, a nie o tym, co mówią inni - powiedział "Marce" nowo wybrany prezydent FIA.
- Lewis jest ważną częścią tego sportu, jego osiągnięcia w F1 są niepodważalne. Verstappen jest w stawce... i jestem pewien, że w kolejnym sezonie czeka nas bardzo ekscytująca walka - dodał ben Sulayem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
Emiratczyk objął władzę w FIA w połowie grudnia, dzień po gali w Paryżu, na której nie stawił się Hamilton. W ten sposób kierowca Mercedesa miał dać wyraz temu, że nie zgadza się z decyzjami sędziowskimi w GP Abu Zabi. Wówczas ben Sulayem nie wykluczył ukarania 36-latka za nieobecność na gali.
- Wysyłałem mu wiadomości, ale myślę, że Lewis nie jest jeszcze w 100 proc. gotowy na zmierzenie się z tym. Jednak mamy zasady, które muszą obowiązywać wszystkich kierowców. Żaden z kierowców czy zespołów nie jest ważniejszy. Czy Lewis dostanie karę? Nie mogę tego osądzać, dopóki nie mam wszystkich informacji - powiedział nowy prezydent FIA.
- Moim pierwszym zadaniem jest analiza tego, co wydarzyło się w GP Abu Zabi. Wszyscy jesteśmy ludźmi, a stres i presja miały ogromne znaczenie w tamtej sytuacji. Wszystko się jednak ułoży, ale musimy bardziej patrzeć w przyszłość niż w przeszłość - podsumował Mohammed ben Sulayem.
Czytaj także:
Ferrari znów namiesza w F1? Włosi zbyt długo czekają na tytuł
Red Bull poszedł do sądu. Nie zgadza się na odejście pracownika