Ferrari zajęło trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1, czym zrealizowało plan na sezon 2021, ale trzeba pamiętać, że mówimy o legendzie F1. Fakty są takie, że w Maranello nie cieszyli się ze zwycięstwa w wyścigu od dwóch lat. Tytuł mistrzowski w klasyfikacji kierowców świętowano po raz ostatni w roku 2007. To kawał historii.
Dlatego też, jeśli zespół nie zacznie walczyć o czołowe lokaty w F1 od kolejnego sezonu, może stracić Charlesa Leclerca. Jak poinformowała "La Gazzetta dello Sport", w kontrakcie Monakijczyka znajduje się klauzula, która pozwala mu na wcześniejsze zakończenie współpracy. Warunek? Ferrari musi zająć czwarte albo gorsze miejsce w zestawieniu konstruktorów F1.
Tego typu zapisy nie są niczym nowym w F1. W przeszłości tzw. klauzula wydajności pozwoliła Fernando Alonso na wcześniejsze odejście z Ferrari i transfer do McLarena. Nie tak dawno obawy związane z odejściem Maxa Verstappena miał Red Bull Racing. W kontrakcie Holendra znajdował się zapis, który regulował ważność umowy od liczby podiów "czerwonych byków" w F1 i miejsca w klasyfikacji konstruktorów.
Verstappen w sezonie 2019 wywalczył odpowiednią liczbę podiów, by klauzula nie weszła w życie. Podpisał później nawet nową umowę z Red Bullem, która wiąże go z ekipą do końca roku 2023. W niej znów znajduje się zapis dotyczący odpowiednich rezultatów, ale nic nie wskazuje na to, by nowo kreowany mistrz świata F1 miał opuszczać ekipę z Milton Keynes.
A co zrobi Leclerc? Monakijczyk podpisał umowę do końca sezonu 2024 i niedawno mówił, że jest gotów ją przedłużyć. 24-latek świetnie czuje się w stajni z Maranello. Jest pierwszym podopiecznym akademii talentów Ferrari, który trafił do królowej motorsportu. Tyle że chce walczyć o czołowe lokaty w F1, bo na to pozwala skala jego talentu. Jeśli Włosi nie zapewnią mu odpowiedniego bolidu, to najpewniej kierowca z księstwa poszuka szczęścia gdzie indziej.
Drugim kierowcą Ferrari jest Carlos Sainz. Umowa Hiszpana obowiązuje do końca przyszłego roku. Dlatego w Maranello myślą już nad jej przedłużeniem.
Czytaj także:
Królowa Elżbieta wyróżniła Lewisa Hamiltona. Popełniła błąd?
Kibice nie dają spokoju kierowcy F1. "Jest mi go szkoda"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Hardkorowy Koksu poszedł na siłkę. "Jest pompa, jest moc!"