Jeszcze kilka lat temu Daniel Ricciardo walczył o czołowe lokaty w Formule 1 w barwach Red Bull Racing. Australijczyk miał świetne wejście do zespołu, bo w roku 2014 notował lepsze wyniki niż Sebastian Vettel. Jednak później do ekipy trafił Max Verstappen, który stopniowo zaczął przejmować rolę lidera "czerwonych byków".
Ricciardo odszedł z Red Bulla przed sezonem 2019, najpierw szukając szczęścia w Renault, a obecnie w McLarenie. To pozbawiło go szans na regularną walkę o zwycięstwa w F1, choć dość niespodziewanie w tym roku Australijczyk wygrał GP Włoch na Monzy.
W podcaście "Beyond The Grid" 32-latek przyznał, że był taki moment w jego życiu, gdy był pewny, że zostanie mistrzem świata F1. - Był czas, gdy byłem zgorzkniały i zły, bo uważałem, że powinienem mieć już tytuł mistrzowski na koncie. Narzekałem, że pojawiłem się w złym miejscu o złym czasie - przyznał Ricciardo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!
- Być może dojrzałem, ale teraz nie mam już takich myśli. Jestem w F1 i wierzę, że wciąż mogę zdobyć tytuł. Chcę tego. Jestem jednak pogodzony z tym, co się wydarzy. Tak długo jak jestem w stanie wyjechać na tor i dać z siebie wszystko, tak długo spełniam się w tym sporcie - dodał.
Chociaż Daniel Ricciardo w tym sezonie wygrał dla McLarena wyścig na Monzy, to na przestrzeni całego roku lepsze wyniki osiąga jego zespołowy partner - Lando Norris. - Jeśli zostanę w McLarenie na pięć lat i nie zdobędę w tym okresie mistrzostwa, to nie chcę patrzeć na ten okres jako porażkę - stwierdził Australijczyk.
- To jest trochę tak, jakby spuścić nagle pięć lat życia w toalecie, a to kawał czasu. Może zmieniłem nastawienie. Nie brakuje mi motywacji czy czegoś takiego, ale po prostu chcę się cieszyć tym sportem. Celem jest tytuł mistrza świata, każdego ranka budzę się z takim pragnieniem. Jednak nie chcę, by ono dyktowało mi, co mam robić. Nie jestem mistrzem świata i nie mam gwarancji, że nim zostanę - podsumował kierowca z Antypodów.
Czytaj także:
Kierowca żegna się z F1. Czas na nowe wyzwanie
Spojrzał śmierci w oczy. Kierowca F1 napisał książkę