Aby Formuła 1 mogła kontynuować swój dynamiczny rozwój, musi być obecna na wszystkich kontynentach, w tym w Afryce - uważa Marc Priestley. Były mechanik McLarena, który po odejściu z zespołu stał się ekspertem Formuły 1 w brytyjskich mediach, przewiduje dalszą ekspansję F1.
Ostatni wyścig F1 w Afryce odbył się w 1993 roku, kiedy to doszło do skutku GP RPA. Jednak wraz z rosnącą popularnością królowej motorsportu, pojawiają się coraz głośniejsze apele o powrót na ten kontynent. Lewis Hamilton jest jednym z głównych zwolenników tego pomysłu.
Niedawno FIA zorganizowała galę rozdania nagród na zakończenie sezonu w Kigali, stolicy Rwandy. Kraj ten wyraził chęć organizacji Grand Prix, a RPA nadal walczy o powrót F1, co czyni te dwa państwa najbardziej prawdopodobnymi miejscami pierwszego wyścigu w Afryce od ponad 30 lat.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mijał rywali jak tyczki. Tak gra "Benja Messi"
Nie jest jednak jasne, kiedy to się stanie. Obecnie F1 liczy 24 rundy, więc możliwości dalszej ekspansji są ograniczone. Jednak z wydarzeniami takimi jak GP Holandii, które mogą zniknąć w ciągu najbliższych lat, oraz planowanym wprowadzeniem rotacji w terminarzu, pojawią się nowe możliwości.
Priestley podkreśla, że kluczowym czynnikiem w decyzji o przyszłości F1 w Afryce będą finanse. Zauważa, że sektor turystyczny Rwandy szybko się rozwija. - Dodanie Rwandy lub innego afrykańskiego Grand Prix do kalendarza F1 jest nieuniknione, ponieważ ten sport rozwija się na całym świecie - powiedział Priestley w rozmowie z Casino Uden Rofus.
- Aby utrzymać wzrost, potrzebna jest reprezentacja na wszystkich kontynentach. Wszystko sprowadza się do pieniędzy i tego, czy kraj jest w stanie zapłacić za organizację Grand Prix. Rwanda rozwija się bardzo szybko, a F1 może pomóc przyciągnąć uwagę do tej części świata i wspierać rozwój turystyki oraz sytuacji finansowej kraju. Zapotrzebowanie na F1 jest większe niż kiedykolwiek wcześniej - podsumował Priestley.
Wątpliwości wokół GP Rwandy budzi fakt, że mowa o kraju, w którym spora część społeczeństwa zmaga się z biedą, a władze w Kigali muszą otrzymywać zagraniczną pomoc. Tymczasem koszty organizacji wyścigu F1 szacuje się na co najmniej 50 mln dolarów rocznie.