Red Bull miał chrapkę na ogromny talent. Dlaczego transfer nie doszedł do skutku?

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris

W ubiegły weekend Lando Norris zdobył pierwsze pole position w F1, a później był bliski premierowej wygranej. Jak się okazuje, Brytyjczyka w swoich szeregach widział Red Bull. Dlaczego transferu nie udało się zrealizować?

Lando Norris bardzo szybko otrzymał szansę startów w Formule 1. Do programu młodych kierowców McLarena dołączył już w roku 2017, a w kolejnym sezonie miał okazję do pojedynczych występów w piątkowych treningach F1. Natomiast w sezonie 2019 zobaczyliśmy go w roli etatowego reprezentanta stajni z Woking.

Norris już jako 18-latek zachwycał świat F1 i otrzymał łatkę olbrzymiego talentu, co potwierdził w ubiegły weekend, gdy wywalczył pole position do GP Rosji. Młody Brytyjczyk był też bliski wygranej w Soczi, ale ulewny deszcz w samej końcówce wyścigu pokrzyżował jego plany.

Co ciekawe, Norris mógł stać się bohaterem głośnego transferu w świecie F1. W swoich szeregach chciał go Red Bull Racing. - Rozmawialiśmy, ale Lando jest związany z McLarenem wieloletnim kontraktem. Musimy zatem działać swoimi torami - powiedział Helmut Marko w rozmowie z OE24.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Łaguta, Leśniak i Łopaciński gośćmi Musiała

Kibice F1 mogą żałować, że młody Brytyjczyk nie dał się przekonać do transferu, bo jego rywalizacja z Maxem Verstappenem mogłaby być niezwykle ciekawa. - Norris wcześnie wpadł mi w oko, ale nadal uważam, że Verstappen jest lepszy. Max jest na szczycie mojego rankingu - dodał doradca Red Bulla ds. motorsportu.

- Verstappen jest w stanie natychmiast osiągać dobre wyniki, nie popełnia przy tym błędów. Udowodnił to zwłaszcza w końcówce GP Rosji w ulewnym deszczu. Prawie wygrał wyścig. Stałoby się tak, gdyby zjechał na pit-stop okrążenie wcześniej - stwierdził Marko.

Norrisa i Verstappena łączy fakt, że obaj bardzo wcześnie trafili do F1. Zdaniem Marko, przy kierowcy dysponującym odpowiednim talentem, nie jest to błędem. - Jestem dumny, że odważyliśmy się wprowadzić Maxa do F1 w wieku 16 lat. Nigdy nawet nie zwątpiłem w to, że podążyliśmy właściwą ścieżką. Zawsze jest bardzo skoncentrowany i nie można go zniechęcić do celu, jakim jest wygrywanie - podsumował 78-latek.

Czytaj także:
Brytyjczycy teraz doceniają Roberta Kubicę. "Skradziony potencjał"
Tragiczne wypadki z udziałem dzieci. Szykują się zmiany

Komentarze (0)