Gdyby nie Władimir Putin, to GP Rosji nie pojawiłoby się w kalendarzu Formuły 1. Jak wiadomo, do prezydenta Rosji należą najważniejsze decyzje w kraju i to on wydał zgodę na budowę toru wyścigowego wokół kompleksu olimpijskiego w Soczi. Zgodził się też na to, by Rosjanie wyłożyli spore środki na prawa do organizacji wyścigu F1.
GP Rosji pojawiło się w kalendarzu F1 w roku 2014 i od tego momentu Putin stał się stałym bywalcem obiektu w Soczi. Przyczynił się też do problemów ekip, bo przy okazji pierwszej edycji wyścigu, sprzęt tajnych służb, zagłuszający sygnały radio i komórkowe, wyłączył telemetrię zespołom.
W roku 2021 ekipy F1 mogą spać spokojnie, bo Putina nie będzie na GP Rosji. Taką wiadomość przekazał agencji prasowej Tass rzecznik Kremla.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: siatkarze grają nie tylko w Europie! Co za akcja
Nieobecność Władimira Putina ma być spowodowana tym, że znajduje się on na kwarantannie, po tym jak jego bliscy współpracownicy otrzymali pozytywny wynik testu na obecność COVID-19. Jednak rosyjskie media donoszą, że prawdziwy powód nieobecności to... kiepskie zapowiedzi synoptyków.
W sobotę i niedzielę przez Soczi ma przechodzić front burzowy, który przyniesie ulewne deszcze. Z tego względu Formuła 1 jest nawet gotowa przełożyć kwalifikacje na niedzielny poranek. Zdaniem mediów, Putin nie chciał w takich warunkach moknąć na trybunach.
- Będzie padać na 100 proc. Zapowiadany deszcz jest dość intensywny. Będziemy musieli sprawdzić, czy drenaż toru wytrzymuje takie ilości wody i czy warunki będą w ogóle nadawać się do jazdy - powiedział z kolei w niemieckim Sky Gunther Steiner, szef Haasa, w którym startuje jedyny rosyjski kierowca w stawce F1 - Nikita Mazepin.
Czytaj także:
Kolejna kara dla Maxa Verstappena
Rosjanie mieli gest! Pożegnalny prezent dla gwiazdy F1