Damon Hill dobrze wie, jak to jest toczyć pasjonujący bój o tytuł mistrza świata Formuły 1. W roku 1994 brytyjski kierowca zderzył się z Michaelem Schumacherem w sytuacji, gdy dzielił ich ledwie jeden punkt. To pozbawiło wówczas Hilla szans na mistrzostwo świata.
Równie zaciekła jest tegoroczna walka Maxa Verstappena z Lewisem Hamiltonem. Różnice między nimi są tak minimalne, że każdy z nich chce wykorzystać maksymalnie każdą szansę. - To sprawiło, że rywalizacja jest bardzo wciągająca, ale przy tym fascynująca - powiedział Hill w rozmowie z motorsport.com.
- Szkoda, że w naszym sporcie taka walka nieuchronnie przeradza się w wypadki na torze. Nie sądzę, aby w niedzielę to był pokaz umiejętności. To był bardziej pokaz braku kontroli. Można było uniknąć tego wypadku. Pytanie, czy to był błąd w ocenie, czy żaden z nich nie chciał się poddać - dodał były kierowca Williamsa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bramkarz popełnił błąd. Padł super gol
- Obaj grają ostro, ale musisz znajdować się co najmniej o koło z przodu, aby kogoś wyprzedzić po zewnętrznej. Verstappen nigdy nie znalazł się w takim położeniu - skomentował mistrz świata F1 z sezonu 1996.
Zdaniem Hilla, kluczowe było to, że Verstappen wjechał na krawężniki w pierwszej szykanie, bo po tej sytuacji nie mógł już nic zrobić. - Stracił kontrolę nad bolidem. Mógł wykorzystać pobocze, aby uniknąć tej sytuacji i pojechać innym torem jazdy, ale tego nie zrobił. Może wiedział, że jeśli Lewis będzie miał przewagę na tym etapie, to nie ma już szans - stwierdził były kierowca F1.
- Konsekwencje wypadku były straszne i na szczęście Lewisowi nic się nie stało. Widziałem zdjęcia, jak jego głowa została trafiona przez oponę. To mogło zakończyć się fatalnie, ale w tej chwili to już było poza kontrolą Maxa - podsumował Hill.
Czytaj także:
Kolejny wypadek Hamiltona i Verstappena kwestią czasu?
Chińczyk stawia żądania. Alfa Romeo ma problem