Bogaci i biedni w F1. Dlatego kontrakty kierowców zostaną obcięte

Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: kierowcy F1 na polach startowych
Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: kierowcy F1 na polach startowych

Formuła 1 naciska na obniżenie umów kierowców. Największe gwiazdy będą musiały zapomnieć o pensjach na poziomie 50 mln dolarów. Wszystko przez to, że zwiększa się dysproporcja w zarobkach kierowców i inżynierów, bez których F1 nie ma prawa bytu.

W tym artykule dowiesz się o:

W najlepszych latach swojej kariery Michael Schumacher mógł liczyć w Ferrari na 80 mln dolarów pensji rocznie. Lewis Hamilton, największy gwiazdor obecnych czasów, nie zbliżył się do zarobków osiąganych przez Niemca. Brytyjczyk otrzymuje z Mercedesa przelewy na kwotę ok. 50 mln dolarów. Wszystko wskazuje na to, że 36-latek już nigdy nie pobije wyniku Schumachera pod względem stawek finansowych.

W F1 trwa bowiem dyskusja na temat cięć finansowych (szczegóły TUTAJ). Pomysł szefów ekip zakłada, aby każdy zespół mógł wydać maksymalnie 30 mln dolarów na duet kierowców. Matematyka byłaby w tej sytuacji nieubłagana. Gdyby Mercedes zaoferował w nowej umowie Hamiltonowi np. 25 mln dolarów, drugi kierowca mógłby otrzymać maksymalnie 5 mln dolarów.

Jak zauważa Roger Benoit z "Blicka", cięcie pensji kierowców to ruch, którego Formuła 1 nie uniknie. Przede wszystkim, od tego roku obowiązuje limit finansowy, który pozwala zespołom wydawać maksymalnie 145 mln dolarów rocznie. Pensje zawodników jednak się do niego nie wliczają.

ZOBACZ WIDEO: Ekspert oburzony zachowaniem polskich kibiców. "To mi się w głowie nie mieści!"

To doprowadziło do sytuacji, w której część zespołów, aby zmieścić się w limicie finansowym, przedstawiła gorsze warunki pracy swoim inżynierom czy mechanikom. Część z nich otrzymała wypowiedzenia. Tymczasem gwiazdy nie odczuły tego zaciskania pasa.

Benoit wskazuje też, że o ile przez lata pensje najlepszych kierowców szły w górę, o tyle inaczej ma się sprawa szefów zespołów, inżynierów i mechaników. Najlepsi menedżerowie w F1 zarabiają po 2-3 mln dolarów. To ułamek tego, na co mogą liczyć kierowcy. Jeszcze gorzej wygląda płaca inżynierów. Średnio mogą oni liczyć na 80-100 tys. dolarów rocznie. Najlepsi - 250 tys. dolarów za sezon.

W przypadku mechaników mowa o ok. 50 tys. dolarów rocznie. Tymczasem mówimy o ciężkiej pracy fizycznej, która wiąże się ze spędzaniem wielu godzin poza domem i licznymi podróżami lotniczymi. Co więcej, spora część ekspertów ze świata F1 ze względu na specjalistyczną wiedzę, mogłaby z powodzeniem pracować w innej branży.

Osobną kwestią pozostaje to, czy obcięcie pensji kierowców sprawi, że poprawią się warunki płacowe podstawowego personelu F1. Drugi problem tyczy też kontrolowania tego, ile dani zawodnicy zarabiają. Teoretycznie limit łatwo obejść poprzez zawieranie z nimi umów sponsorskich z firmami, które wspierają ekipy F1.

Czytaj także:
Kierowcy Red Bulla mają ochotę na więcej
Lewis Hamilton z obawami przed GP Francji

Komentarze (0)