Nikita Mazepin nie ma łatwego wejścia do Formuły 1. Rosjanin był krytykowany już przed debiutem, bo miejsce w stawce zawdzięcza głównie ojcu-miliarderowi, który płaci Haasowi po 25-30 mln dolarów za starty syna. 22-latek w GP Bahrajnu przejechał tylko dwa zakręty, po czym rozbił bolid. W piątkowych treningach przed GP Emilia Romagna też popełniał błędy (szczegóły TUTAJ).
W kwalifikacjach pretensje do Rosjanina miał z kolei Antonio Giovinazzi. Mazepin złamał dżentelmeńską umowę pomiędzy kierowcami F1, wyprzedził kierowcę Alfy Romeo i tym samym zepsuł mu okrążenie w Q1.
Giovinazzi był wściekły i jeszcze przez radio krytykował Mazepina. Włoch świadom tego, że nie jest w stanie poprawić swojego czasu, nawet nie dokończył okrążenia kwalifikacyjnego. - To jest jasne. Mamy się szanować nawzajem podczas szybkiego okrążenia. On tego nie zrobił. Przez niego nie ukończyłem ostatniego "kółka" - stwierdził w Sky Sports kierowca z Włoch.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol stadiony świata. I to w wykonaniu kobiety!
Mazepin odrzucił pretensje Giovinazziego i stwierdził, że nie miał wyboru, bo czas Q1 dobiegał końca i musiał przyspieszyć, aby rozpocząć kolejne okrążenie. - W F1 nie jest łatwo, bo w Q1 mamy na torze 20 bolidów. Wszyscy wyjeżdżają w tym samym czasie i nie ma miejsca dla wszystkich - ocenił kierowca Haasa.
- Rozmawialiśmy na temat umowy dżentelmeńskiej w F1. Nie mam z tym problemu, ale kiedy do końca czasu w Q1 zostają trzy sekundy, to musisz walczyć. Dlatego nie sądzę, abym stworzył jakiś problem. Jestem tutaj po to, by robić swoje, wykręcać dobre czasy dla siebie - dodał Mazepin.
Wyprzedzenie Giovinazziego nie pomogło Mazepinowi. Rosyjski kierowca nie poprawił swojej pozycji i zakończył kwalifikacje do GP Emilia Romagna na 19. miejscu. Pokonał jedynie Yukiego Tsunodę, który na początku Q1 miał wypadek i odpadł przedwcześnie z rywalizacji.
Czytaj także:
Formuła 1 o krok od blamażu
Pracuje na miano najgorszego kierowcy F1