Właściciel Formuły 1 utworzył właśnie nową spółkę-córkę o nazwie Liberty Media Acquisition Corporation. Firma ma sprzedaż 50 mln akcji, każda warta 10 dolarów. W ten sposób uda się zgromadzić budżet o imponującej kwocie 500 mln dolarów.
Na czele LMAC stanął Greg Maffei, czyli dyrektor generalny Liberty Media. Nowo utworzona spółka ma być formalnie powiązana z F1. "LMAC zamierza szukać okazji biznesowych w mediach, świecie internetowym, rozrywki, komunikacji, telekomunikacji i przemyśle technologicznym" - napisano w komunikacie.
Decyzja właściciela F1 może zaskakiwać, bo Liberty Media mocno odczuło skutki kryzysu wywołanego przez COVID-19. Sama Formuła 1 zanotowała ogromne straty ze względu na brak kibiców na trybunach i konieczność obniżenia opłat za prawa do organizacji wyścigów.
ZOBACZ WIDEO: Założyciel Polskiej Federacji Fitness ostro o działaniach rządu. "Dlaczego my mamy ponosić największą cenę?"
Do właściciela F1 należy również spółka Live Nation, która zajmuje się organizowaniem koncertów i wielkich imprez masowych na stadionach czy halach. Ona również została dotknięta przez COVID-19, bo od kilku miesięcy w większości państw obowiązuje zakaz organizowania tego typu wydarzeń.
- Nie mam zamiaru omawiać możliwych przejęć czy mówić o konkretnych celach. Są jednak pewne imprezy, powiązane też ze sportami motorowymi, które mogą być w tej chwili atrakcyjne. Pojawiają się też takie okazje w innych dyscyplinach, które mogą dać efekt synergii z motorsportem - mówił kilka miesięcy temu Maffei w rozmowie z motorsport.com.
- Będziemy rozsądni i rozważni. Mamy wielki atut w postaci posiadania takiej spółki jak Formuła 1 i nie chcemy jej osłabiać. Będziemy jednak zastanawiać się nad atrakcyjnymi opcjami, tak by wykorzystać efekt synergii i wzmocnić naszą siłę - dodał szef Liberty Media.
Amerykańska firma jest właścicielem F1 od września 2016 roku. Liberty Media zakupiło królową motorsportu od Berniego Ecclestone'a. Cała transakcja warta była 8 mld dolarów. Ecclestone otrzymał bowiem za Formułę 1 ok. 4 mld dolarów, ale Amerykanie przejęli też długi F1 w podobnej kwocie.
Czytaj także:
Czas gra na korzyść Roberta Kubicy
Wielki powrót do Williamsa po latach