Od kilku dni czarne chmury wiszą nad GP Australii, a wszystko za sprawą COVID-19. Rząd australijski i władze stanowe nie chcą bowiem cofnąć restrykcji dla personelu Formuły 1, przez co organizacja wyścigu na Albert Park w Melbourne byłaby mocno utrudniona i nieopłacalna pod względem finansowym.
"Motorsport" podał nawet informację, że zapadła już decyzja o przełożeniu GP Australii w czasie i wyścig nie odbędzie się 21 marca 2021 roku. Władze stanu Wiktora nie potwierdzają jednak tej wiadomości.
- Trwają dyskusje pomiędzy organizatorami GP Australii, rządem i F1 na temat kalendarza na sezon 2021 - powiedział rzecznik prasowy stanu Wiktoria, którego cytuje Reuters.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny
- W ramach tych dyskusji rząd stanowy nadal będzie traktować priorytetowo sprawy zdrowia publicznego, równocześnie mając na uwadze ochronę najważniejszych wydarzeń publicznych w regionie - dodał rzecznik.
Dotąd do sprzedaży nie trafiły bilety na GP Australii, choć do wyścigu pozostały nieco ponad dwa miesiące. Organizacja imprezy w Melbourne bez fanów przyniesie jednak organizatorom straty - chociażby ze względu na konieczność budowy toru tymczasowego. Zwykle prace nad układaniem band ochronnych i krawężników na Albert Park rozpoczynały się pod koniec stycznia. Dlatego czasu na podjęcie decyzji jest niewiele.
Zeszłoroczne GP Australii zostało odwołane na kilka godzin przed pierwszym treningiem po tym, jak wykryto COVID-19 wśród pracowników McLarena. Brytyjski zespół wycofał się z rywalizacji i następnie reszta stawki F1 nie wiedziała, jakie kolejne kroki podjąć. Ostatecznie impreza nie doszła do skutku.
Sezon 2020 ruszył w lipcu w Austrii, a wyścigi odbywały się głównie na europejskich torach. Plan Formuły 1 na rok 2021 jest bardziej optymistyczny, bo zakłada organizację aż 23 rund na przestrzeni całej kampanii - i to w obu Amerykach, Chinach czy Japonii, czyli w miejscach, gdzie z powodu COVID-19 królowa motorsportu nie dotarła przed paroma miesiącami.
Czytaj także:
Czarne chmury nad GP Australii
Robert Kubica w NASCAR? Plotka, w którą trudno uwierzyć