Lawrence Stroll wszedł do Formuły 1 w roku 2017, by wspierać karierę syna Lance'a. Najpierw kanadyjski miliarder został jednym z głównych sponsorów Williamsa, a następnie skorzystał z okazji i w połowie sezonu 2018 zakupił upadające Force India, które przekształcił w Racing Point.
Ekipę z Silverstone czeka w przyszłym roku kolejny rebranding, bo ma ona przyjąć nazwę Aston Martin. Stroll na początku 2020 roku został bowiem właścicielem brytyjskiego producenta samochodów. Miliarder chce uczynić z Aston Martina nową potęgę F1 i w tym celu zamierza ściągnąć w roku 2021 Sebastiana Vettela.
Problem w tym, że ważne umowy z Racing Point (wkrótce Aston Martin) mają Sergio Perez i Lance Stroll. Miejsce w ekipie ma stracić Meksykanin, choć od lat notuje znacznie lepsze wyniki w F1. - Nawet ojciec nie powinien na siłę zatrzymywać syna w zespole, jeśli nie jest wystarczająco dobry - ocenił w Sky Ralf Schumacher, były kierowca F1.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
Młodszy z braci Schumacherów kompletnie nie rozumie decyzji kanadyjskiego miliardera. Nie jest przy tym jedyną osobą w padoku F1, która ma tego typu zdanie. Roger Benoit na łamach "Blicka" napisał, że Stroll w przypadku zwolnienia z ekipy w końcu miałby czas na inną z pasji - grę w golfa.
- Nie możemy też zapominać, że Perez od lat posiada sporą grupę sponsorów z Meksyku, więc dla zespołu to jest trudna i dziwna decyzja - dodał Schumacher.
Wszystko wskazuje na to, że Perez otrzyma kilka milionów euro rekompensaty za wcześniejsze zerwanie współpracy. W sierpniu ubiegłego roku Meksykanin podpisał z Racing Point umowę do końca sezonu 2022 i zakładał, że zakończy karierę w F1 właśnie w barwach tego zespołu. Życie napisało jednak inny scenariusz.
Czytaj także:
Dobre wieści z Alfy Romeo ws. Kubicy
Claire Williams dumna z Russella i zespołu