Rząd Francji, który posiada 15 proc. akcji Renault, mówi wprost o trudnej sytuacji giganta motoryzacyjnego. Minister finansów przyznał nawet, że "Renault może zniknąć z powierzchni". Państwo jest gotowe wesprzeć firmę pożyczką o wysokości 5 mld euro, ale oczekuje czegoś w zamian.
Jednym z warunków państwa ma być znalezienie oszczędności - mówi się nawet o cięciu wydatków na poziomie 2 mld euro, przy równoczesnym skupieniu się na rynku francuskim i produkowaniu w tamtejszych fabrykach większej liczby samochodów.
Jeśli chodzi o cięcie kosztów, jednym z prostszych sposobów byłoby zamknięcie zespołu Formuły 1, który potrafi rocznie kosztować ok. 300 mln euro. Władze ekipy z Enstone zaprzeczają jednak, jakoby wkrótce Renault miało opuścić stawkę F1.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
- Mogę temu zaprzeczyć, ale nie wiem, czy to wystarczy, bo te historie o Renault opuszczającym F1 krążą bez przerwy od zawsze - powiedział "Autoweek" Cyril Abiteboul, szef zespołu Renault.
Spekulacje na temat przyszłości Renault nie są niczym nowym, bo już przed dekadą, gdy szalał kryzys finansowy wywołany upadkiem Lehman Brothers, Francuzi sprzedali swój zespół i na kilka lat wycofali się z rywalizacji w F1. Po kilku latach firma odkupiła ekipę z Enstone i wróciła do stawki z ambitnymi planami. Ostatni sezon pokazał jednak, że ich realizacja idzie jak po grudzie. Mimo coraz większych nakładów, Renault spadło z czwartej na piątą pozycję w klasyfikacji generalnej konstruktorów F1.
Czytaj także:
Vettel straszakiem na Hamiltona
Kubica i Alonso byliby problemem Ferrari