F1. Niki Lauda - pierwsza rocznica śmierci. Czerwona czapka, której brakuje w padoku

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Niki Lauda
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Niki Lauda

20 maja 2019 roku zmarł Niki Lauda, jeden z najlepszych kierowców w historii Formuły 1. Przez wielu kojarzony ze słynnym wypadkiem na Nurburgringu, w którym niemal spłonął żywcem. Rok po śmierci hołd Laudzie oddaje padok F1.

W tym artykule dowiesz się o:

Równo przed rokiem świat obiegła informacja o śmierci Nikiego Laudy. Jednak stan zdrowia Austriaka pogorszył się znacznie już kilka miesięcy wcześniej. Latem 2018 roku w trybie pilnym trzykrotny mistrz świata Formuły 1 przeszedł przeszczep płuc. Był to efekt poważnego zapalenia płuc, jakie zaatakowało jego organizm. Gdyby nie przeszczep organu, Lauda nie przeżyłby nawet tygodnia.

Powrót, do którego nie doszło

Lauda, mimo zaawansowanego wieku, każdą wolną chwilę spędzał na rozmyślaniu o Formule 1. Do końca życia pełnił funkcję dyrektora w Mercedesie. Dlatego, gdy nagle zachorował w połowie 2018 roku, ekipa z Brackley odczuła jego brak. Zwłaszcza Toto Wolff, który miał w zwyczaju konsultować z nim kluczowe kwestie, wspólnie jedli też śniadania podczas weekendów wyścigowych i podróżowali na tor.

Skoro mowa o kimś, kto omal nie spłonął w samochodzie podczas wyścigu F1 na Nurburgringu, a następnie już kilka tygodni później wrócił do ścigania, to w padoku panowało przekonanie, że i tym razem Lauda pokona groźnego przeciwnika. Z Austrii docierały dobre informacje - przeszczep się przyjął, Niki miał powoli pracować z fizjoterapeutami nad powrotem do normalnego życia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Beckham wciąż ma to coś. Nie dał szans synowi w popularnej grze

Gdy pod koniec listopada 2018 roku Lewis Hamilton zgarniał w Abu Zabi piąty tytuł mistrzowski, Niki Lauda nagrał nawet specjalny film. Opublikował go Mercedes w swoich social mediach. - Przechodzę gorszy okres, jak wiecie. Dostałem wsparcie z całego świata, co jest dla mnie niesamowite. Postaram się szybko wyjść z łóżka bo chcę być z powrotem z moją wielką rodziną - mówił Lauda.

Tyle że kilka tygodni później stan Laudy się pogorszył. Małżonka zaraziła go grypą, przez co jego płuca znów ucierpiały. Przedstawiciele Mercedesa starali się o tym nie mówić. Gdy jeszcze w lutym rozgrywano testy w Barcelonie, Wolff twierdził, że Lauda wróci do padoku F1 w odpowiednim momencie. Dopiero po jego śmierci szef Mercedesa ujawnił, że już wtedy wiedział, że z Nikim nie jest najlepiej.

Hamilton zawdzięcza mu niemal wszystko

20 maja 2020 roku, w pierwszą rocznicę śmierci Laudy, to właśnie Mercedes jako pierwszy oddał mu hołd. Mercedes przygotował specjalny film, w którym pracownicy teamu z Brackley opowiadają o swoich relacjach z Austriakiem. - Najmilsze wspomnienia mam z pierwszych rozmów. Nawiązaliśmy kontakty w roku 2012. To on próbował przekonać mnie do transferu do Mercedesa. To było bardzo fajne, że zatelefonowała do mnie taka ikona sportu jak Niki - powiedział Lewis Hamilton.

Gdyby nie Lauda, najpewniej Hamilton nie miałby teraz statusu legendy F1. To właśnie Austriak przez kilka tygodni męczył Brytyjczyka telefonami i przekonywał go do porzucenia McLarena na rzecz Mercedesa. Twierdził, że już wkrótce niemiecki team zacznie regularnie bić się o tytuły w F1. Nie mylił się. Hamilton z nowym zespołem zdobył już pięć tytułów mistrza świata, a na tym najpewniej nie koniec.

- Myślałem, że Niki niekoniecznie ceni mnie jako kierowcę, ale było inaczej. Fakt, że ktoś taki jak Lauda mnie szanował, znaczy dla mnie bardzo wiele. Gdy byliśmy w Singapurze w roku 2012, przyszedł do mojego pokoju i odbyliśmy długą rozmowę. Powiedział mi "o Boże, jesteś tak bardzo podobny do mnie na wiele sposobów" - zdradził Hamilton. Jego transfer do Mercedesa został potwierdzony tydzień po Grand Prix Singapuru.

Lauda w trakcie swojej kariery zdobył trzy tytuły mistrzowskie. Sam słynął z ciężkiego charakteru i trudnej współpracy. Potrafił krytykować szefów Ferrari, mówić wprost co myśli o ich samochodzie i ich decyzjach. Odchodził z F1 w szczytowym momencie, by skupić się na rozwoju założonych przez siebie linii lotniczych, by do niej wracać i znów zdobywać tytuł mistrzowski.

- Zawsze myślał o tym, jak możemy się poprawić. Miał zwyczaj, że po wykonaniu dobrej roboty ściągał przede mną czapkę i gratulował. Często rozmawialiśmy, pytał mnie czego potrzebuję, aby stać się lepszym kierowcą. Nigdy nie stawał w miejscu. Nauczyłem się tego od niego, że zawsze można coś poprawić - stwierdził Hamilton.

Wypadek, czerwona czapka i film Rona Howarda

Czerwona czapka przez lata stała się elementem rozpoznawczym Laudy. Zakładał ją, aby przykryć spaloną skórę. To pamiątka po wypadku, jaki miał miejsce na Nurburgringu w roku 1976. Niewiele brakowało, a Austriak straciłby w nim życie. Został wyciągnięty z wraku maszyny w ostatniej chwili. Ledwie kilka tygodni później, mimo ciągle niezaleczonych ran, wrócił do ścigania.

Wydarzenia z sezonu 1976 posłużyły za scenariusz filmu "Wyścig" (ang. "The Rush") z 2013 roku. Opowiadał on nie tyle o wypadku Laudy z Nurburgringu, co jego rywalizacji z Jamesem Huntem o tytuł mistrzowski. Bo Austriak, mimo opuszczenia kilku wyścigów wskutek wydarzeń z Niemiec, zachował szansę na mistrzostwo świata. Przegrał w kuriozalnych okolicznościach, bo w ostatniej rundzie sezonu w Japonii uznał, że deszczowe warunki są zbyt niebezpieczne, by się ścigać. Hunt pokonał go różnicą jednego punktu.

Lauda mistrzem świata zostawał w latach 1975, 1977 i 1984. Z czerwoną czapką na głowie chodził po padoku F1 również po zakończeniu kariery, gdy zaczął w roli doradcy czy dyrektora pomagać wybranym ekipom. I w taki też sposób został uhonorowany przez Mercedesa. Jedna z gwiazdek na pojeździe ekipy z Brackley jest pomalowana na czerwono, reszta na srebrno.

Czytaj także:
Walka o prawa do pokazywania Formuły 1
Eksperci wątpią w sens powrotu Fernando Alonso

Komentarze (0)