F1. Koronawirus. Kierowcy od początku nie chcieli wyścigu w Australii. Na jaw wychodzą nowe fakty

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1

- W Formule 1 nie masz wyboru - powiedział Romain Grosjean o wylocie całej stawki na Grand Prix Australii w momencie, gdy na świecie rozprzestrzeniał się koronawirus. Jak się okazuje, wielu kierowców było za odwołaniem wydarzenia za wczasu.

W połowie marca byliśmy świadkami ogromnych kontrowersji, kiedy to Formuła 1 próbowała na siłę rozegrać Grand Prix Australii. Cała stawka F1 poleciała na Antypody w momencie, gdy koronawirus rozprzestrzeniał się już w Europie, a państwa wprowadzały szereg restrykcji.

- Nie mam pojęcia, czemu tu jesteśmy - mówił na miejscu Lewis Hamilton. Mistrz świata F1 nie ukrywał, że w obecnych realiach "pieniądze są królami świata" i to był powód, dla którego kierowcy musieli udać się do Australii.

W rozmowie z francuskim Canal+ słowa Hamiltona potwierdził Romain Grosjean. Reprezentant Haasa zdradził, że spora część kierowców nie chciała lecieć do Australii. - W Formule 1 nie masz wyboru. Udaliśmy się tam mimo okoliczności i jakoś trzeba było sobie z tym poradzić - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

- Właśnie dlatego byliśmy w Australii, że nie pozostawiono nam wyboru. Nie chcę ukrywać faktu, że atmosfera w padoku od samego początku była bardzo dziwna - dodał Grosjean.

Grand Prix Australii zostało odwołane dopiero w momencie, gdy koronawirusa wykryto u jednego z pracowników McLarena. Odbyło się to w atmosferze skandalu, bo mimo wykrycia groźnej choroby w padoku, część ekip chciała kontynuacji weekendu wyścigowego.

- Odwołaliśmy wyścig na dwie godziny przed pierwszym treningiem, a przecież było 99,9 proc. pewności, że w trakcie pobytu w Australii u kogoś wystąpi koronawirus. Brakowało nam w tym wszystkim komunikacji - stwierdził Grosjean.

Jednym z zespołów, które chciały kontynuacji weekendu w Australii był Red Bull Racing. Kierownictwo tej ekipy nie rozumie krytyki jaka spadła na nią i szefów F1 za próbę rozegrania wyścigu na Albert Park w Melbourne.

- Trudno krytykować F1 za to, bo mamy do czynienia z ruchomym celem. Gdy przylecieliśmy do Australii, nikt z padoku F1 nie miał tej choroby. Potem stwierdzono jeden przypadek i postanowiono odwołać zawody - powiedział Christian Horner, szef Red Bull Racing.

Czytaj także:
Dwa wyścigi F1 w trakcie jednego weekendu?
Ferrari nawiązało współpracę z producentem respiratorów

Komentarze (0)