F1. Łukasz Kuczera: Trudne życie kobiety w padoku. Jak Claire Williams mija się z prawdą (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Claire Williams
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Claire Williams

Claire Williams twierdzi, że krytyka jaka spada na nią i zespół to konsekwencja tego, że jest kobietą. Słowa Brytyjki pokazują jak bardzo jest oderwana od rzeczywistości. Póki to się nie zmieni, Williams nie poprawi swojej sytuacji w F1.

Można by przejść obojętnie obok słów Claire Williams z ostatniej rozmowy z Press Association (przeczytasz ją TUTAJ), bo w końcu Robert Kubica nie jest już kierowcą zespołu z Grove, ale to właśnie Brytyjczycy zepsuli Polakowi wymarzony powrót do Formuły 1. Jak to napisał Franco Nugnes we włoskim "Motorsporcie", "Kubica został upokorzony przez najgorszego Williamsa w historii".

Dlatego niezwykle irytujące są tłumaczenia Brytyjki, która całą krytykę swojej osoby i stylu rządów w Grove sprowadza do tego, że jest… kobietą. To bardzo wygodne, bo przecież w świecie F1 próżno szukać równouprawnienia czy parytetów. Pracuje w nim zdecydowanie więcej mężczyzn niż kobiet.

Claire Williams jest jedyną kobietą na stanowisku szefa zespołu F1, ale to nie definiuje jej pracy. Określają ją podejmowane decyzje oraz wyniki zasłużonej ekipy. To 43-latka stoi za tym, że chociażby w czasach outsourcingu Williams ciągle sam produkuje drogie i niewydajne skrzynie biegów, że nie kupuje większej liczby podzespołów bezpośrednio w Mercedesie, jak chociażby Racing Point.

ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie

Przecież nikt nie broni Brytyjce rodzić dzieci, zabierać syna na wyścigi F1, nikt nie atakuje jej ze względu na płeć. Wbrew temu, co ona sama twierdzi. Rozumiem, że to bardzo nośne hasło, zwłaszcza w czasach politycznej poprawności i walki ruchów feministycznych o swoje prawa. Tyle że tak długo jak Williams będzie myśleć, że jest krytykowana za to, że jest kobietą na stanowisku szefa ekipy F1, tak długo w Grove nic się nie zmieni.

Przecież to Williams swoimi ruchami doprowadziła do tego, że zespół nie zdążył z budową samochodu na ubiegłoroczne testy Formuły 1. Nawet jeśli w tej konkretnej sytuacji zawinić miał Paddy Lowe jako dyrektor techniczny, to jednak ktoś podjął decyzję o jego zatrudnieniu, ktoś źle nadzorował jego pracę.

Przed rokiem pozostałe dziewięć zespołów F1 zdążyło z budową samochodu na testy na czas. To nie jest kwestia tego, że w tych ekipach rządzą akurat mężczyźni. Po prostu szefami są tam osoby o odpowiednich kompetencjach, które potrafiły odpowiednio zorganizować pracę fabryki, dopilnować terminów i realizacji zamówień, itd. Płeć w tym wypadku ma zerowe znaczenie, liczą się umiejętności.

Co ma płeć szefowej zespołu do tego, że Williamsowi w roku 2019 regularnie brakowało części zamiennych, że jako jedyny zespół w stawce wycofywał swojego kierowcę z rywalizacji, by zaoszczędzić podzespoły na kolejne Grand Prix? Nie wiem też, czego oczekuje szefowa Williamsa. Że skoro jest jedyną kobietą na stanowisku szefa zespołu F1, to nie będzie krytykowana w ogóle? Wszyscy mają głaskać ją po głowie i udawać, że jest super, nawet jak nie jest?

Claire Williams może hołdować syndromowi oblężonej twierdzy. Mówić, że wszyscy wokół są źli, tylko nie ona sama i jej zespół. Takie zakrzywianie obrazu jednak niczego nie zmieni. Wcześniej czy później sprowadzi ekipę na manowce, a właściwie już sprowadziło.

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
FIA podpisała tajną ugodę z Ferrari
Alfa Romeo zadowolona z testów

Źródło artykułu: