W sobotę kanadyjskie media poinformowały, że Nicholas Latifi miał podpisać kontrakt z Williamsem na rok 2020, a do ogłoszenia umowy dojdzie po zakończeniu obecnego sezonu F1 (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Z takiego obrotu spraw byłby zadowolony Francois Dumontier, który odpowiada za organizację GP Kanady. - Jeśli to się potwierdzi i Nicholas awansuje do F1, to będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. To byłby historyczny moment, bo nigdy nie mieliśmy dwóch kierowców ścigających się w F1 w pełnym zakresie - powiedział promotor GP Kanady w "Le Journal de Montreal".
Czytaj także: Williams będzie zwlekać z następcą Kubicy
Od roku 2017 Kanada posiada w F1 Lance'a Strolla, który również zaczynał swoją karierę od startów w Williamsie, po czym przeniósł się do Racing Point. Zespół z Silverstone został przejęty przez ojca 21-latka, więc można mówić, że kraj doczekał się nawet swojej własnej ekipy w F1.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ustrzelili kolegę bez żadnej litości
- Jeśli Latifi też znajdzie się w F1, to dla wszystkich fanów odwiedzających tor im. Gillesa Villeneuve'a w roku 2020, będzie to doskonała okazja, aby wesprzeć obu kanadyjskich kierowców - dodał Dumontier.
Sam Latifi stara się jednak uspokoić sytuację i nie potwierdza, by jego kontrakt z Williamsem był już podpisany. - Jest za wcześnie, aby cokolwiek ogłosić. Jednak po czterech latach spędzonych w Formule 2 muszę przejść na kolejny poziom. Zakończę sezon w F2 w Abu Zabi, a potem się zobaczy - skomentował w "Le Journal de Montreal".
Czytaj także: Robert Kubica znów łączony z Ferrari
Wiele wskazuje na to, że Latifi w F2 zdobędzie tytuł wicemistrzowski, a to sprawi, że otrzyma dość punktów, by zdobyć superlicencję. Ten dokument jest niezbędny do jazdy w F1. Wtedy nic nie stanie na przeszkodzie, by związał się z Williamsem.