F1. Jarosław Wierczuk: (Nie)oczekiwana zamiana miejsc. Gasly ofiarą dobrej formy Verstappena i Hondy

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Pierre Gasly na torze w Kanadzie
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Pierre Gasly na torze w Kanadzie

Wakacyjna przerwa Formuły 1 pełna sensacji? Na razie chyba tak i to za sprawą zespołu Red Bull. Oczywiście mam na myśli zamianę Pierre'a Gasly'ego na Alexandra Albona. Francuz padł ofiarą świetnej formy Maxa Verstappena i Hondy.

Obaj kierowcy są bardzo młodzi i generalnie na początku swojej kariery w F1. Jednak paradoksalnie taka zamiana z wyścigu na wyścig, z których przecież Red Bull Racing jest znany (patrz np. awans przed laty Maxa Verstappena) może być zagrożeniem nie dla jednego, lecz dla obu zawodników.

Ta nieoczekiwana zmiana miejsc od razu skojarzyła mi się z dość starym filmem o tej właśnie nazwie z Eddiem Murphy i Danem Ackroydem. Bo przecież Alexander Albon jeszcze kilkanaście miesięcy temu nawet nie marzył o karierze w F1, negocjując (z niemałymi kłopotami) angaż w Formule E i starty w F2. Gdyby ktoś mu wtedy powiedział, że jeszcze w trakcie kolejnego sezonu dostanie promocję z Toro Rosso do walczącego w czołówce Red Bulla pewnie by go wyśmiał.

Czytaj także: Skok Alexandra Albona na głęboką wodę 
I tu właśnie dochodzimy do specyficznego ciągu zdarzeń, który zadecydował o takich właśnie transferach. Efektem, który rozpoczął ów ciąg było odejście Daniela Ricciardo z Red Bulla. Wydaje mi się zresztą, że prawdziwe powody rozstania Ricciardo - Red Bull nastąpiły wcześniej. Mam na myśli zakończenie współpracy z Renault.

ZOBACZ WIDEO Atromitos faworytem przed spotkaniem rewanżowym? "W Atenach warunki będą im sprzyjać"

Pamiętamy przecież w dużej mierze publiczną kłótnię pomiędzy tymi podmiotami i wyraźny wzrost napięcia pod koniec współpracy. Christian Horner oficjalnie obwiniał Renault za porażki teamu twierdząc, że samochód jest dobry, tylko silnik zupełnie nie na właściwym poziomie. Miał zresztą sporo racji. Daniel wybrał zatem po prostu lojalność względem Renault, a nie Red Bulla, choć pewnie kwestia drugiego kierowcy też miała swoje znaczenie. Na tle Nico Hulkenberga wygląda jednak trochę inaczej niż na tle Maxa Verstappena.

Odejście Ricciardo spowodowało nagłe, nieplanowane wcześniej zmiany kadrowe, czyli z jednej strony promocję Pierre'a Gasly'ego  do Red Bulla, a z drugiej niespodziewane wejście Alexandra Albona do świata F1.

Chcę wyraźnie zaznaczyć, że nie uważam, aby Gasly był choćby średnim kierowcą. Czasem jednak niesłychanie wyśrubowany poziom sportowy w cyklu Grand Prix w tym wypadku spotęgowany przez nietypowy splot wydarzeń może powodować złudzenie, iż mamy do czynienia z przeciętnym zawodnikiem.

Tutaj dochodzimy do kolejnego paradoksu. Formalnie decyzja o zatrudnieniu Gasly'ego w Red Bullu była trafna. Po pierwsze Christian Horner nie miał wielu opcji, aby po nagłym odejściu Ricciardo na szybko wstawić kogoś sensownego. Po drugie, a raczej przede wszystkim, perspektywa jaka przed sezonem roztaczała się przed Pierre'em Gasly'm była dość odmienna od faktów, które zastał. Oficjalnie czekał go kolejny rok zbierania doświadczeń, a trafił do zespołu, który sam chyba nie do końca spodziewał się takiej poprawy formy.

Głównym "winowajcą" jest oczywiście dostawca silników, czyli Honda, ale "dojrzałość" Verstappena również się do tego przyczyniła. Tak jak nikt nie spodziewał się takiego progresu w wydaniu McLarena, tak samo zaskoczeniem był Red Bull. W efekcie zespół otrzymał realną szansę na walkę o drugie miejsce w kategorii konstruktorów. Jestem przekonany, że ta presja w Red Bullu rosła w ramach coraz większych apetytów i rozwoju sytuacji.

Niektóre osoby z szefostwa teamu są znane z bardzo twardego "zarządzania" kierowcami. Mam na myśli choćby Helmuta Marko. Do kompletu Pierre dostał kolegę z zespołu, którego aktualna forma i skuteczność w "łowieniu" punktów jest co najmniej porównywalna z najlepszymi zawodnikami w branży. Oczekiwania zatem bardzo szybko rosły, a ich niespełnianie wywoływało coraz wyraźniej odczuwalną frustrację w efekcie pogłębiając tylko presję.

Kulminację tej frustracji mogliśmy podziwiać w wypowiedzi Hornera na Hungaroringu. Ze stwierdzeniem, iż tak słabe wyniki ich kierowcy wpływają na sytuację teamu trudno jednak polemizować. Ze zdaniem, że Red Bull nie powinien ścigać się z Alfą Romeo i McLarenem również. Gdyby Red Bull dysponował porównywalnym w stosunku do Verstappena zawodnikiem drugie miejsce w standingu konstruktorów byłoby oczywistością.

Być może krytyka na Węgrzech była wobec Pierre'a Gasly'ego tak otwarta również ze względu na pewien dodatkowy aspekt. Red Bullowi do skutecznej walki o zwycięstwo brakowało po prostu drugiego, mocnego zawodnika. Nie była to kwestia ani Verstappena, ani jakiegoś wyraźnego błędu strategicznego. Mercedes mógł ad hoc zmienić strategię Lewisa Hamiltona i ściągnąć go na dodatkowy pit-stop, ponieważ długo, długo za nim nie działo się absolutnie nic. Tak duża była przewaga wypracowana przez Maxa i Lewisa. Gdyby Hamilton czuł za sobą oddalony, ale jednak wyraźny oddech drugiego kierowcy Red Bulla nie byłoby już wtedy takiej taktycznej alternatywy, a szanse Maxa na zwycięstwo okazałyby się nieporównanie większe.

Czytaj także: Trudne chwile Pierre'a Gasly'ego 

Tak więc piszę z pewnym żalem, że sprawa Pierre'a Gasly'ego taki właśnie przybrała obraz. Wydaje mi się, że jeden dodatkowy rok w Toro Rosso mógł go skutecznie przygotować do zadań wyższych. Z drugiej strony decyzja Red Bulla jest poniekąd zrozumiała. Wprowadzając tak nagle Albona będą mieli wstępne potwierdzenie jakiego kierowcę wybrać na przyszły sezon. To ważny test dla Alexa. Oby nie okazał się nieco zbyt wczesny tak jak w przypadku Francuza.

Jarosław Wierczuk

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Źródło artykułu: