W Grand Prix Niemiec kierowcy Williamsa mają do dyspozycji poprawki, o których szefowie ekipy z Grove od pewnego czasu opowiadali ze sporymi nadziejami. Można było oczekiwać, że nawet po wprowadzeniu aktualizacji Robert Kubica i George Russell będą zamykać stawkę, bo strata Williamsa do reszty jest zbyt duża.
Kibice, jak i sami kierowcy, liczyli jednak na drobny krok do przodu, zniwelowanie straty do rywali. Tymczasem statystyki są bolesne dla Williamsa. Zespół ciągle goni własny ogon. Dość powiedzieć, że mimo zmian Kubica i Russell byli o sekundę gorsi niż Siergiej Sirotkin w zeszłorocznych kwalifikacjach do Grand Prix Niemiec.
Czytaj także: 0,5 mln funtów za uszkodzenia w samochodzie Gasly'ego
Sirotkin w sezonie 2018 awansował do Q2, o czym teraz Kubica i Russell mogą tylko pomarzyć. Rosjanin w drugiej fazie kwalifikacji wykręcił czas 1:13.702. Tegoroczne wyniki Polaka i Brytyjczyka są o sekundę gorsze - 1:14.839 oraz 1:14.721. Nawet Lance Stroll był przed rokiem szybszy za kierownicą Williamsa od Kubicy i Russella (1:14.206).
W roku 2018 na Hockenheim panowały inne warunki, ale jeśli popatrzymy na czasy innych zespołów, można mówić o postępie. McLaren, podobnie jak Williams, był wielkim przegranym minionej kampanii. Stoffel Vandoorne kończył ubiegłoroczne kwalifikacje w Niemczech na 20. miejscu z czasem 1:14.401. W sobotę Lando Norris (1:13.333) czy Carlos Sainz (1:12.632) byli znacznie szybsi.
Czytaj także: Robert Kubica popiera powrót tankowania do F1
- Zapominamy, że ścigamy się z innymi, a oni też się poprawiają. Jeśli my robimy krok naprzód, a oni też, to nie widać tych postępów. Nawet gdybyśmy zrobili dwa kroki, to nie byłoby wielkiej różnicy. W Formule 1 od zawsze tak było. Jeśli chcemy widzieć jakąś różnicę, to musimy robić trzy kroki do przodu za jednym razem - mówił w sobotę Kubica (czytaj więcej o tym TUTAJ).
O ile w innych zespołach widać efekty tych kroków, o tyle w przypadku Williamsa - nie. To sprawia, że szanse na punkty Kubicy czy Russella w obecnym sezonie F1 są niemal zerowe.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ekstremalny zjazd w Tour de France. Kolarz z kamerą na klatce piersiowej