W roku 2014 w F1 doszło do końca dominacji Red Bull Racing i Sebastiana Vettela. Wprowadzenie silników hybrydowych zapoczątkowało za to erę zwycięstw Mercedesa. Dlatego tamten sezon okazał się niezwykle trudny dla niemieckiego kierowcy.
Vettel, jako mistrz świata z lat 2010-2013, musiał się pogodzić nie tylko z oddaniem panowania w F1, ale też przegrał rywalizację w ekipie ze znacznie młodszym Danielem Ricciardo. Skłoniło go to do zmiany pracodawcy i podpisania kontraktu z Ferrari.
Czytaj także: Haas nie zamierza odchodzić z F1
Teraz sytuacja zaczyna wyglądać podobnie, bo w Ferrari lepsze wyniki od Vettela zaczął osiągać Charles Leclerc. 32-latek od niemal roku nie wygrał wyścigu, przez co spekuluje się nawet o możliwym końcu kariery Niemca (czytaj więcej o tym TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #Newsroom. W studiu Robert Kubica i prezes Orlenu
- To nie jest tak, że czuję się podobnie jak w 2014 roku. Gdy mowa o frustracji, to po prostu brakuje nam wyniku końcowego. Niektóre wyścigi mogły pójść zupełnie inaczej. Nie możemy oceniać Silverstone przez pryzmat wypadku z Verstappenem, bo jednak nieprzypadkowo byliśmy na trzecim miejscu. Samochód bezpieczeństwa nam pomógł w tym wyścigu, ale też mieliśmy dość dobre tempo - powiedział Vettel na łamach "Motorsportu".
Vettel jest ciągle przekonany, że może odwrócić losy obecnego sezonu, choć jego strata do prowadzącego w mistrzostwach Lewisa Hamiltona jest ogromna. - Nie martwię się tym, co się działo w przeszłości. Wiem, że stać mnie lepsze na wyniki w niedzielnych wyścigach. Dlatego nie mogę się doczekać Grand Prix Niemiec - dodał.
Czytaj także: Tu nie ma miejsca dla kobiet. Seksizm w motorsporcie
Spokojny o przyszłość Vettela jest za to Lewis Hamilton. - Absolutnie jestem przekonany, że wróci do dawnej formy. To trochę jak oglądanie meczu Djokovica z Federerem, którzy też mieli gorsze chwile, a wrócili na szczyt. Vettel w Wielkiej Brytanii miał trudny wyścig, ale to czterokrotny mistrz świata. Dlatego wróci i jeszcze będzie silny. Tak robią wielcy sportowcy - przekazał Hamilton.