Ferrari fatalnie rozegrało pierwszą część kwalifikacji do Grand Prix Monako pod względem strategii. Już w Q1 odpadł Charles Leclerc, który był najszybszym kierowcą na torze podczas wcześniejszej sesji treningowej.
Monakijczyk, któremu zależało na dobrym występie przed własną publicznością, uzyskał dopiero 16. rezultat. Kierownictwo Ferrari było bowiem przekonane, że uzyskany przez niego czas daje mu bezpieczny awans do Q2.
Czytaj także: Leclerc uniknął kary po treningu
- Zapytałem zespół czy są pewni tego, że jesteśmy bezpieczni. Usłyszałem, że tak. Zapytałem po raz drugi, czy nie lepiej, abyśmy jeszcze wyjechali na tor. Mieliśmy czas, paliwo i opony. Jednak w odpowiedzi nic nie usłyszałem - powiedział Leclerc w rozmowie ze Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
21-latek nie ukrywał, że jest rozczarowany zachowaniem zespołu. - Nie słyszałem jeszcze, co zespół ma do powiedzenia i jakie jest wyjaśnienie w tej sytuacji. Jednak to trudne do przyjęcia - dodał.
Wcześniej Leclerc został wezwany na obowiązkowe ważenie samochodu. Monakijczyk pominął kontrolę, ale mechanicy wycofali jego maszynę na wagę i spełnił wymóg regulaminowy.
- Mimo ważenia samochodu, mieliśmy ogrom czasu. Mogliśmy wyjechać z boksów i nawet jeszcze raz założyć opony. Incydent z wagą nie był problemem. Mogliśmy wyruszyć na tor bez tankowania samochodu. Potrzebuję wyjaśnień od zespołu dlaczego tego nie zrobiliśmy - stwierdził Leclerc.
Czytaj także: Williams ma dość krytyki Villeneuve'a
Start z 16. pozycji oznacza, że Leclerc ma niewielkie szanse na dobry wynik w Grand Prix Monako. - Mam nadzieję, że spadnie deszcz i będzie trochę loterii. Jeśli nie, będzie nudno. Będę musiał dużo ryzykować. Nawet kosztem ewentualnego wypadku. To jedyne, co mogę zrobić, bo wiemy jak trudno wyprzedza się w Monako - podsumował.