Wśród ekspertów nie panuje opinii, że Ferrari przegrało już obecny sezon Formuły 1. Włosi stworzyli samochód, który jest szybki na prostych, ale zachowuje się nerwowo w zakrętach. W efekcie Sebastian Vettel i Charles Leclerc nie wygrali jeszcze ani jednego wyścigu F1.
Po Grand Prix Hiszpanii przedstawiciele Ferrari wprost mówili o tym, że przy budowie samochodu mogli zastosować "błędną koncepcję". Nie oznacza to jednak, że rok 2019 będzie zmarnowany dla Włochów.
Czytaj także: Schumacher kluczowy dla F1 w Niemczech
- Ostatni wyścig podkreślił ograniczenia naszej maszyny, które widzieliśmy już wcześniej. To proste i oczywiste. Nie wiem, ile czasu zajmie nam znalezienie rozwiązania. Musimy nad tym pomyśleć. Jestem jednak pewien, że możemy zrobić to szybko - powiedział "Motorsportowi" Mattia Binotto, szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Dla stajni z Maranello rozwiązanie kłopotów jest o tyle ważne, że kolejne Grand Prix Monako odbędzie się na wąskim i krętym torze ulicznym. Włochom grozi, że w klasyfikacji tych zawodów znajdą się nie tylko za Mercedesem, ale też Red Bull Racing.
Dodatkowym wyzwaniem dla Ferrari jest zrozumienie pracy opon. Pirelli przed tym sezonem zmieniło ich konstrukcję, aby nie dochodziło do zjawiska "pęcherzykowania".
Czytaj także: Gosia Rdest bez punktów w Zolder
- One zachowują się inaczej niż w roku ubiegłym. Pirelli osiągnęło swój cel, bo opony nie rozwarstwiają się. Z punktu widzenia bezpieczeństwa, to dobrze. Jednak musimy zrozumieć ich pracę, aby zoptymalizować naszą wydajność. To część naszej pracy - dodał Binotto.
W tej chwili Ferrari zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1. Stajnia z Maranello ma na swoim koncie tylko 121 punktów, podczas gdy prowadzący Mercedes zgromadził ich 217.